Zapytaliśmy w Szpitalach Tczewskich jak duża jest skala wypadków i czy placówka radzi sobie z ilością rannych osób.
- Mamy pełne obłożenie. Przyjmujemy nadzwyczaj wielu pacjentów z różnymi urazami kończyn, których doznali na skutek - najczęściej przewrócenia się na oblodzonej nawierzchni - stwierdza Barbara Diettmann z Izby Przyjęć Oddziału Wewnętrznego, Chirurgii i Ortopedii Szpitali Tczewskich SA. - Trudno mi potwierdzić czy musimy transportować pacjentów do szpitali w Gdańsku. Takie przypadki są, ale każdorazowo takie decyzje podejmują nasi lekarze. Obecnie jeden pan czeka na opatrunek i będzie skierowany do Gdańska. To trudny dzień zwłaszcza dla osób starszych powyżej 60 roku życia, którym najczęściej przydarzał się dziś przykry uraz.
Łącznie medycy w tczewskim szpitalu tylko do godziny 15-tej udzielili pomocy ponad 10 pacjentom ze złamaniami, uszkodzonymi barkami, zwichnięciami, złamaniami kostki, nadgarstków i kości udowej. Często uszkodzenia dotyczą stawów skokowych. Porównując ten stan ze zwykłym dniem – to prawdziwa przepaść!
- Karetki jeżdżą do różnych miejsc, bo dowożą też pacjentów do szpitali w Starogardzie i Malborku. Karetki monitorują też sytuację w Pelplinie i Gniewie, bo ratownicy muszą oddawać pacjentów do najbliższej placówki szpitlnej – uzupełnia Barbara Diettmann.
Ratownicy przyznają, że nad ranem chodniki i jezdnie były dosłownie pokryte taflami lodu. Także płyty i bruk przed blokami były oblodzone. W takich warunkach o poślizgnięcie się i „wywrotkę” nie trudno. Przez cały dzień miejskich służb komunalnych, które pracowałyby sypiąc piasek i sól na chodniki było jak „na lekarstwo”. Sądząc po ilości złamań w tczewskim szpitalu – zdecydowanie za mało było je widać. Miasto dysponuje przecież odpowiednim, nowoczesnym sprzętem do tego typu sytuacji...
W. Mocny