Anioły są niewygodnym rywalem, co zdążyły już udowodnić w tym sezonie innym drużynom. W Malborku też prezentowały się solidnie, ale gospodarze wypadli na ich tle dobrze. W pierwszej połowie nasi piłkarze grali z wiatrem, jednak długo nie potrafili spożytkować tego naturalnego atutu. Trzeba oddać podopiecznym trenera Bogdana Kazojcia to, że poczynali sobie dobrze na murawie, prowadzili grę, organizowali ciekawe i składne akcje, tyle że brakowało sytuacji strzeleckich. Pierwsze uderzenie na bramkę rywali malborczycy oddali dopiero w 21 minucie. Rozklepali przeciwników po lewej stronie boiska, a na koniec Piotr Wilk, ofensywnie grający lewy obrońca i kapitan gospodarzy, dośrodkował ostro w pole karne. 17-letni Bartosz Wojtysiak, który nabiegł na krótki słupek, uderzał piłkę z trudnej pozycji, więc skończyło się na strachu dla gości.
Anioły odpowiedziały podobną akcją dwie minuty później i po wrzutce z lewej strony w pole karne nawet zdobyły bramkę, ale sędzia jej nie uznał. Zawodnik gości dotknął piłkę ręką.
Na kolejną sytuację bramkową dla Pomezanii kibice czekali do 37 minuty. Tym razem w roli głównej prawa flanka. Robert Gdela dobrze zauważył Tomasza Owsianika po prawej stronie, który podciągnął pod linię końcową i dośrodkował w „szesnastkę”, gdzie Łukasz Statkiewicz, naciskany przez obrońców, przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Gdy wydawało się, że przed przerwą już nic ciekawego się nie wydarzy, malborczycy strzelili gola „do szatni”. Owsianik wrzucił dokładnie piłkę do Statkiewicza znajdującego się tuż przed polem karnym. Napastnik Pomezanii dobrze ją przyjął, wbiegł w „szesnastkę” i uderzył mocno z około 11 metrów.
Pierwsza połowa była wyrównana, ale gospodarze zasłużyli na to prowadzenie. Od początku drugiej części spotkania malborczycy nie spuszczali z tonu, jednak tym razem to im wiatr wiał w oczy, więc musieli być uważni w obronie. Niewiele brakowało, a już kilka minut po przerwie zapłaciliby za pewną niefrasobliwość w defensywie. Gdyby nie Dominik Skopiak, który obronił w sytuacji sam na sam z piłkarzem Aniołów, byłoby nieciekawie. Goście zaskoczyli obrońców Pomezanii prostopadłym podaniem.
Gospodarze byli bardzo blisko pełnego sukcesu, ale zwycięstwo uciekło im w ostatnich minutach. Sebastian Ratajczyk zagrał piłkę ręką w polu karnym i sędzia wskazał na 11 metr. Goście nie zmarnowali tej okazji.
Remis po dwóch porażkach z rzędu jest lepszy niż nic, ale w malborskich szeregach pozostał niedosyt, bo komplet punktów był na wyciągnięcie ręki. A punktów Pomezania bardzo potrzebuje. Po 13 kolejce malborczykom nie udało się przesunąć w tabeli. Zatrzymali się na 12 miejscu (16 pkt, 19-23 w bramkach), a w najbliższą sobotę jadą do Luzina, na mecz z beniaminkiem Wikęd GOSRiT, który radzi sobie całkiem dobrze w tym sezonie. Rywale wygrali do tej pory osiem razy i pięciokrotnie przegrali – z dorobkiem 24 punktów zajmują czwarte miejsce (30-16 w bramkach). Z dotychczasowych wyników uwagę zwraca ich zwycięstwo nad mocnym KS Chwaszczyno 4:2. W ostatniej kolejce ulegli nieznacznie, bo tylko 0:1 na wyjeździe liderowi, GKS Przodkowo. Zapowiada się więc trudne spotkanie.
Malborska Pomezania kolejny mecz na swoim boisku rozegra 2 listopada, a jej przeciwnikiem będzie Wietcisa Skarszewy.