Po wyjazdowym zwycięstwie 4:0 z Wierzycą Pelplin kibice mieli prawo spodziewać się, że Pomezania pójdzie za ciosem w kolejnym meczu – z GKS Kolbudy, zwłaszcza że grała na swoim boisku. Malborczycy przespali jednak pierwszą połowę i na dobrą sprawę można było się cieszyć, że nie stracili więcej goli. Bardzo groźnie pod bramką gospodarzy było już w 5 minucie, gdy Adam Cicherski wślizgiem powstrzymał zawodnika gości przed strzałem.
Cztery minuty później, po prostopadłym podaniu, sam na sam z Dominikiem Skopiakiem wyszedł napastnik GKS, ale bramkarz Pomezanii wybiegł do niego, skracając tym samym kąt uderzenia i utrudniając mu sprawę. Rywal uderzył tuż obok słupka.
Gospodarze nadal grali niemrawo, a goście, którym dodatkowo sprzyjał wiatr, napierali. W 17 minucie znowu było niebezpiecznie i nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie wybieg Skopiaka przed pole karne i dalekie wybicie piłki.
Pomezania pierwszy strzał oddała dopiero w 19 minucie, więc to też świadczy o obrazie gry w pierwszej połowie. Robert Gdela, uderzając z dystansu, posłał piłkę daleko od bramki. Trzy minuty później goście z Kolbud po raz pierwszy triumfowali. Po akcji lewym skrzydłem i ostrym dośrodkowaniu w pole karne obrońcom urwał się Krzysztof Kwasny, który mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Skopiakowi.
Gospodarze, mimo tego zimnego prysznica, nie potrafili się pozbierać. Wciąż przeważali przyjezdni i co gorsza – stwarzali sobie kolejne okazje. W 36 minucie malborczycy zebrali tego negatywne konsekwencje. Po stracie piłki przez miejscowych i faulu w okolicy lewego narożnika pola karnego sędzia podyktował rzut wolny, a po dośrodkowaniu chwilę później najlepiej przed bramką zachował się Paweł Staruszkiewicz, który w zamieszaniu kopnął piłkę do siatki.
W przerwie młody malborski zespół dostał reprymendę od trenera i od początku drugiej połowy gra od razu wyglądała lepiej. Tym razem to gospodarze przeważali, chociaż trzeba przyznać, że przeciwnik od czasu do czasu groźnie kontrował. Na przykład w 62 minucie Adam Cicherski (tak jak w pierwszej połowie) wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Przewaga gospodarzy długo nie przynosiła klarownej sytuacji – aż do 79 minuty, gdy w polu karnym został sfaulowany Piotr Wilk, kapitan Pomezanii. Goście protestowali, że karny się nie należy. Nawet jeśli sytuacja wzbudzała kontrowersje, to kilkanaście minut wcześniej podobnie reagowali malborczycy, którzy reklamowali zagranie ręką w „szesnastce”, ale sędzia uznał inaczej.
Po faulu na Wilku do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Cicherski. Strzelił tam, gdzie rzucił się bramkarz, lecz piłka wpadła do siatki pod golkiperem. Piłkarzom Pomezanii nie wystarczyło czasu, by doprowadzić do wyrównania. Mieli jeszcze jedną okazję. Piotr Sobieraj z trudnej pozycji, naciskany przez obrońców, strzelił z ok. 6 m w boczną siatkę.
Po 11 kolejkach IV ligi malborska Pomezania ma na koncie pięć zwycięstw i sześć porażek i z 15 punktami zajmuje 10 miejsce. Młody wiek może być usprawiedliwieniem niestabilnej formy, ale skoro nasza drużyna gra w „kratkę”, to w najbliższym spotkaniu można spodziewać się dobrego wyniku? Podopieczni trenera Bogdana Kazojcia zagrają w sobotę na wyjeździe z rezerwami Bytovii (13 miejsce, 11 pkt), które w tym sezonie trzy razy wygrały, dwa mecze zremisowały i sześć spotkań przegrały. Bytowianie w ostatniej kolejce ulegli aż 0:7 liderowi, GKS Przodkowo.