- Malbork nie jest i szybko nie będzie miastem przyjaznym dla rowerzystów. Najczęściej myśli się o tym, żeby dogodzić kierowcom samochodów – komentuje Tomasz Wąsik, rowerzysta, współautor przewodnika rowerowego po Żuławach. – Ścieżki rowerowe, które znajdują się w mieście, były budowane bez głowy i bez perspektywicznego myślenia. Zaczynają się i kończą w miejscach, gdzie często
nie wiadomo, co począć,
zsiąść z roweru i prowadzić, łamać przepisy i jechać po chodniku, czy próbować się wbić na ruchliwą ulicę.
Rzeczywiście ścieżki w mieście biegną w zadziwiający sposób, często oznaczenie na podłożu kończy się, choć o zakończeniu ścieżki nie informuje żaden pionowy znak. Przykładem bałaganu jest także poruszany przez nas niedawno temat kładki nad Nogatem. Od strony Kałdowa widnieje przed wjazdem na mostek znak informujący o tym, że jest to ścieżka rowerowa, od strony zamku takiej informacji już nie ma, policja także podaje, że jest to ciąg pieszy i jeździć tamtędy nie można. Brakiem logicznego myślenia i wyobraźni wykazali się ludzie planujący ścieżki w centrum – rowerzysta nie może dostać się z al Rodła na ul. Sikorskiego, czy w inne części miasta.
Na ulicy Mickiewicza można by z jednego z równolegle biegnących przez prawie całą długość ulicy chodników zrobić pas dla rowerów – mówi Wąsik. - Brakuje bezpiecznych i sensownych zjazdów z „niby drogi” rowerowej na al. Rodła do innych części miasta: na ulice Sienkiewicza, Mickiewicza czy Kościuszki. Na chodniku przy al. Rodła można na całej długości wyznaczyć pas dla rowerów - nie potrzeba do tego układać czerwonej kostki,
Warto przypomnieć o przepisach, które przepisy mówią, że po chodniku można jechać rowerem jeśli dopuszczalna prędkość na drodze przekracza 50 km na godzinę. Jest to przepis w naszym mieście bezużyteczny ponieważ samochody nie mogą przekraczać tu tej prędkości. Inną sprawą jest to, że rzadko który kierowca stosuje się do tego prawa. Wyjazd rowerem na al.Rodła grozi cyklistom poważnym niebezpieczeństwem, pozostają im więc ścieżki rowerowe lub chodniki.
wystarczy trochę farby.
Jadąc rowerem po mieście, trzeba być bardzo czujnym i to nie tylko dlatego, żeby uważać na innych uczestników ruchu. Trzeba w porę dostrzegać koniec możliwości jazdy po chodniku. Za skrzyżowaniem al. Rodła z ulicą Mickiewicza, jadąc w stronę Piasków, ścieżki z czerwonej nawierzchni urywają się i ...no i trzeba zeskakiwać z roweru albo „w biegu” włączać się do ruchu na ulicy. Rowerzyści podkreślają, że nie potrzeba wielkich nakładów – wystarczy puszka z farbą i pędzel oraz ktoś, kto ma praktykę w jeździe rowerem po Malborku.
Innym problemem cyklistów jest bezpieczny wyjazd z miasta. Niestety, żadna z dróg nie jest wyposażona w pas dla rowerów, wszystkie zaś są bardzo ruchliwe i niebezpieczne.
- W Słupsku ścieżka wylotowa ciągnie się przez kilka kilometrów, praktycznie do pierwszej wsi za Słupskiem – opowiada Wąsik. - Ostatnio byliśmy także w Pruszczu, gdzie ścieżka też ciągnie się przez kilka kilometrów i wyprowadza nas z miasta w kierunku Rokitnicy i Wiśliny. Wiele miast ma ścieżki wzdłuż tras wylotowych z miasta, a w Malborku nie udaje się od wojny zrobić chodnika do Nowej Wsi.
Dużym problemem są też... piesi nagminnie spacerujący po ścieżkach rowerowych;
piesi nie tolerują rowerzystów
i nie pamiętają o ich istnieniu. Rowerzyście zaś trudno jest wciąż uważać na wchodzących pod koła ludzi. Oczywiście, nie można generalizować, bo i wśród cyklistów zdarza się wielu bez opamiętania dzwoniących na pieszych czy też pędzących chodnikiem niczym strażacy do pożaru.
-Wielu rowerzystów też nie ma bladego pojęcia o kulturze jazdy, przepisach i bezpieczeństwie na drodze. Zasadniczo jest tak, że odstajemy kulturą od krajów cywilizowanych, ludziom brakuje cierpliwości i wyrozumiałości, przez to też ciężko jest poruszać się po mieście słabszym użytkownikom.– podsumowuje Tomasz Wąsik.