Nasz rozmówca nie miał gotowego planu podróży, na gorąco kupił mapę w Maskacie i wyznaczył sobie trasę – w praktyce okazało się, że droga momentami jest niezwykle trudna i wiedzie przez góry. Kiedy z gór zjechał do interioru temperatura na termometrze w rowerze siegała 53 stopni Celsjusza, nieznośnej dla europejczyka temperaturze towarzyszył bardzo silny wiatrz wiejący przez 20 godzin w ciągu doby. Ruszał w drogę w nocy, aby główny zaplanowany dystans osiągnąć do godziny 10 rano.
- Raz było to 20 km drogą wiodącą na zmianę pod górę i w dół, a czasami pokonywałem około 200 km. Początkowo chciało mi się płakać i zastanawiałem się gdzie trafiłem ale z czasem było coraz lepiej – opowiada podróżnik. - Tym co mnie zaskoczyło na samym początku to nowoczesność Omanu. Wydawało mi się, że to dziki kraj, a tymczasem miasto, w którym się znalazłem było bardzo bogate i nowoczesne. Omańczycy nie używają nóg i poruszają się samochodami, a mają po czym jeździć, bo tam nawet lokalna droga ma trzy pasma i bardziej przypomina autostradę niż zwykłą drogę.
Wyprawa przez Oman trwała dwa miesiące i teraz po powrocie w rodzinne strony Krzysztof tęskni już za tą przestrzenią, wolnością, prostymi realiami i serdecznością ludzi. Myśli już o kolejnej wyprawie, nie wie jeszcze gdzie.
- Chcę zwiedzić cały świat! Czy będzie to sąsiednia wioska czy kraj bardzo oddalony to czas pokaże – podsumowuje Krzysztof Nowacki.
Więcej o wyprawie Krzysztofa Nowackiego w najnowszym wydaniu Gazety Malborskiej ( 30 kwietnia )