Lekarze przed ośmioma laty postawili Karolinie diagnozę: cukrzyca. Kilka razy w ciągu doby musiała sprawdzać poziom cukru we krwi, a następnie wstrzykiwać sobie insulinę. W jej przypadku nie było to tylko kłopotliwe „kłucie”.
- Od tamtej pory, co roku podczas badań w szpitalu, lekarze odkrywają u mnie coraz to nową chorobę – opowiada mieszkanka Malborka. – Niedawno przeszłam dwie operacje na oczy, bo miałam „zaćmę”, usunięto mi także nerkę, a druga pracuje w 25 procentach. Mam także kłopoty z tarczycą.
Ale mimo takich powikłań, z którymi muszą borykać się cukrzycy, Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje zakupu pomp insulinowych dorosłym. Dzieci do 10 roku życia mogą liczyć na pomoc fundacji Jerzego Owsiaka.
- W Polsce pomaga się jeszcze kobietom w ciąży, ale tylko do momentu urodzenia dziecka – mówi z żalem nasza rozmówczyni.
A dorosła Karolina żadnego tych warunków nie spełniała. Nie miała też pieniędzy, by iść do sklepu i wybrać odpowiedni model pompy. Zaczęła więc szukać pomocy na własną rękę. Kilka malborskich rodzin nie pozostało obojętnych, ale zebrane w ten sposób ok. 8 tys. zł nie pozwalało na spełnienie marzeń. I stał się cud.
- O moich problemach dowiedział się Jerzy Fryc, szef malborskiej Stacji Socjalnej Joannitów. Opowiedziała mu o mnie pani z kiosku, w którym pan Fryc kupuje gazety – opowiada Karolina Steller.
- Zaraz napisałem e-maila do Niemiec z pytaniem, czy mogą pomóc. Tydzień później dostałem odpowiedź: pieniądze zostały już zebrane. Kilka dni później 3 tys. euro było już w Malborku – mówi Jerzy Fryc.
Adresatami jego listu było małżeństwo z Hamburga: Marie-Luise i Christoph von Sethe.
- To lekarze, a jednocześnie joannici, dla których niesienie pomocy innym jest oczywiste. Zresztą, nie pierwszy raz wsparli mieszkańców Malborka, nie tylko tych, którzy korzystają ze stacji socjalnej – mówi Jerzy Fryc.
Wiadomość o pieniądzach z Niemiec błyskawicznie dotarła do Karoliny.
- Nie przypuszczałam, że to stanie się tak szybko. To wszystko było dla mnie jak sen – przyznaje.
Dzisiaj, do jej paska przymocowane jest niewielkie urządzenie warte tyle, co używany samochód średniej klasy, bo ok. 20 tys. zł. Na pierwszy rzut oka wygląda jak „empetrójka”.
-To jak taka moja zewnętrzna trzustka, która na bieżąco sprawdza poziom cukru i dawkuje insulinę. Prawdopodobnie, gdybym miała ją wcześniej, nie odczuwałabym wszystkich skutków cukrzycy – przyznaje.
Karolina Steller jest bardzo szczęśliwa. Jej radości nie mąci nawet to, że utrzymanie pompy miesięcznie kosztuje ok. 2 tys. zł. Z rodziną i przyjaciółmi poruszyła znajomych na całym świecie i maleńkie igły, dzięki którym hormon jest wstrzykiwany specjalną rurką, dotrą do niej ze Stanów Zjednoczonych.
- Tam ich zakup jest tańszy, a muszę te wkłucia wymieniać co trzy dni – tłumaczy.
To jednak nic w porównaniu z tym, że dzięki pompie może żyć niemal tak, jak przed wystąpieniem choroby.
- Traktuję okazane mi wsparcie jak dar życia – mówi wzruszona Karolina. - Dlatego nie umiem słowami wyrazić wdzięczności dla tych, którzy pomogli mi w zakupie urządzenia. Jestem chyba jedyną osobą w Malborku, która ma pompę insulinową i już nigdy bym jej nikomu nie oddała.
Reklama
Chora na cukrzycę Karolina ma już pompę insulinową
MALBORK. - Nie przypuszczałam, że tak szybko spełnią się moje marzenia o pompie insulinowej – przyznaje chora na cukrzycę Karolina Steller. – Pomoc, którą otrzymałam, traktuję jak dar życia.
- 25.07.2008 00:12 (aktualizacja 16.08.2023 09:01)
Reklama