Rozmawialiśmy z jedną z rodzin, która przycumowała do tczewskiej przystani. Okazało się, że są z Warszawy. Rodzina wynajęła łódź w Elblągu, a ich celem jest opłynięcie Pętli Żuławskiej.
Pytali gdzie można coś zjeść i się wykąpać, byli mocno zaskoczeni i zdziwieni, że zatrzymali się przy okazałym, pięknym budynku, który nie funkcjonuje. Wcześniej wszyscy im radzili, żeby Tczew omijać, bo tu nie m infrastruktury: wody prądu toalet – słowem - przystań zamknięta.
Nie pomogły nasze apele, które zamieszczaliśmy na łamach Gazety Tczewskiej, by ten obiekt nie stał i nie niszczał, tylko funkcjonował zwłaszcza w sezonie dla dobra mieszkańców i przypływających gości. Tego zdania jest nie tylko redakcja GT, ale też mieszkańcy, którzy przychodzą w to miejsce i nadziwić się nie mogą, że taki potencjał się marnuje. Władze miasta są jednak głuche na te apele, zamiast tego z uporem dążą do sprzedaży tych nieruchomości o czym świadczą wywieszone banery.
Niestety musimy oddać naszemu felietoniście - Olkowi Wojciechowskiemu, który przytaczając raport o stanie miasta zacytował m.in. fragment: „do dyspozycji wodniaków są nadwiślańskie pomosty...”. Trudno się z tym nie zgodzić, lecz dodajmy: tylko nadwiślańskie pomosty...
(tomm)