Związkowcy tłumaczyli, że strajkują, ponieważ sprzeciwiają się tzw. dobrej zmianie w oświacie. Według nich, reforma edukacji w wykonaniu minister Anny Zalewskiej funduje uczniom, rodzicom i pracownikom szkoły pięcioletni chaos, który będzie skutkował pogorszeniem warunków nauki, jak i pracy.
Samorządy w całym kraju informują, ze pracę może stracić nawet 30 tys. nauczycieli. Dlatego związkowcy zapewniają, że walczą o swoje prawa. W styczniu tego roku zostały rozpoczęte procedury wstąpienia ZNP w spór zbiorowy ze wszystkimi placówkami szkolnymi i oświatowymi, także w Malborku.
- Sprzeciwiamy się likwidacji gimnazjów dlatego, że oprócz chaosu spowoduje to utratę pracy dla nauczycieli i wielu pracowników obsługi szkoły – tłumaczą.
Oprócz tego, związkowcy chcą podwyżki na poziomie 10 proc. oraz wzrostu udziału płacy zasadniczej w ogólnym wynagrodzeniu. Jak wyjaśniają, od pięciu lat nie było podwyżek w oświacie, tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje likwidację tzw. średnich wynagrodzeń i niektórych dodatków.
W Malborku, jak w reszcie kraju, zbierane są podpisy pod listami w sprawie referendum oświatowemu. Sprawa jest jeszcze otwarta. W Malborku do tej pory tę inicjatywę poparło ok. 1000 osób.