Przechodnie idąc wzdłuż przedszkolnego płotu zadzierają głowy i kręcą nimi z dezaprobatą. Cały szpaler brzóz został w ostatnim czasie bardzo przycięty. Według naszych rozmówców, nawet za bardzo, bo ich zdaniem, z pni drzew nie wyrosną już tak piękne korony, jakie podziwiali przez lata. Są i mocniejsze słowa: bezmyślnie zniszczono drzewa, których nie ma w mieście zbyt wielu.
Kiedy poprosiliśmy o komentarz przedstawicielkę przedszkola, nie była tym bardzo zaskoczona.
- Do mnie również dzwonią mieszkańcy w tej sprawie – przyznaje Aleksandra Maślanka, dyrektor Przedszkola Niepublicznego Czerwony Kapturek w Malborku. - Pytano mnie, gdzie teraz ptaszki będą wiły gniazdka. Ale dysponujemy pełną dokumentacją w tej sprawie. Wynajęta została profesjonalna firma, wszystko odbyło się zgodnie z prawem, bo wycięte zostały tylko boczne konary, wszystkie wymiary zostały zachowane.
Zdaniem dyrektor Maślanki, wiosną wszyscy, którzy dzisiaj wytykają sposób przycięcia drzew przekonają się, że zostało ono wykonane zgodnie ze sztuką.
- Drzewa na pewno puszczą nowe gałęzie. Te, które zostały przycięte z drugiej strony ogrodu, już odżyły i mają się dobrze – zapewnia Aleksandra Maślanka.
Niestety, nie udało nam się uzyskać stanowiska magistratu, czy w ocenie miejskich służb ochrony środowiska nie doszło do zbytniego ogołocenia drzew.
Są mieszkańcy, którzy mają na ten temat swoje zdanie.
- Zostały tylko bardzo smutne kikuty zamiast rzędu wspaniałych i dumnych brzóz, tak zakorzenionych w polskim krajobrazie – usłyszeliśmy od jednej z Czytelniczek.
- Brzozy to takie życzliwe drzewa dla ludzi, szkoda że oni obeszli się z nimi tak nieżyczliwie – dodaje starsza pani.