Wejście do Gimnazjum nr 3 znajduje się od strony wewnętrznego parkingu znajdującego się przy szkole. Przy wjeździe na ten teren pojawił się zakaz wjazdu. Rodzice nie są z tego zadowoleni i martwią się o swoje dzieci.
- Do tej pory korzystałam z parkingu wewnętrznego – mówi jedna z matek. -Podjeżdżałam pod wejście do szkoły, które znajduje się z tyłu budynku, córka wysiadała, a ja zawracałam i odjeżdżałam. Tak robiły dziesiątki rodziców, jednak niedawno okazało się, że jest zakaz wjazdu na ten parking. Jakiś pan wyjaśnił mi, że nauczyciele żalą się, że przez rodziców nie mają gdzie parkować. Ale przecież żaden rodzic nie przesiaduje w aucie, tylko wysadza dziecko i odjeżdża. Słyszałam skargę któregoś z ojców, któremu zabroniono wjechać na parking, żeby zawrócić auto. Z tyłu był zastawiony innymi, nie miał możliwości manewru. Proszę sobie teraz wyobrazić, co dzieje się przy tej ulicy, kiedy rano rodzice odwożą swoje dzieci. Istny kocioł. Ktoś chyba nie przemyślał tej decyzji i jej konsekwencji.
Rodzice przedstawili sytuację, w jakiej się znaleźli i nie rozumieją, dlaczego przeszkadzali nauczycielom parkującym. Tłumaczą, że parking jest na tyle duży, że mieści auta pracowników oraz podjeżdżających rodziców. Zapytaliśmy dyrekcję szkoły o tę sytuację.
- Teren, o którym mówimy, w rzeczywistości jest boiskiem szkolnym, dodatkowo przystosowanym do parkowania pojazdów. Z naszych obserwacji, prowadzonych zwłaszcza w godzinach porannych, pomiędzy godz. 7.30 a 8, wynikało jednoznacznie, iż dalsze korzystanie z terenu szkolnego przez rodziców dla potrzeb podwożenia dzieci do szkoły nie gwarantuje w żadnej mierze niezbędnego bezpieczeństwa – wyjaśnia Dariusz Rowiński, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Malborku. - Ruch pojazdów, odbywający się na boisku, nie był w żaden sposób zorganizowany - samochody poruszały i zatrzymywały się na boisku w sposób kompletnie nieprzewidywalny, i odbywał się na zasadzie “kto pierwszy” i “jak najbliżej drzwi wejściowych do budynku szkoły”. Pojazdy poruszały się w sposób chaotyczny, a pomiędzy nimi przechodziły podwożone dzieci. Dodatkowym elementem stwarzającym niebezpieczeństwo była też zbyt mała szerokość drogi dojazdowej, wzdłuż hali sportowej, co też stwarzało niebezpieczeństwo kolizji.
Te powody zdecydowały o zamknięciu parkingu dla rodziców. Dyrekcja zapewnia, że obecna sytuacja nie stwarza dla uczniów jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Ulica, przy której znajduje się budynek szkoły, ma wydzielone zatoki parkingowe, w których można swobodnie zatrzymać samochód. Rodzice jednak są innego zdania. Twierdzą, że zatoczki te zajęte są przez zaparkowane na dłużej auta i zmuszeni są wypuszczać dzieci z samochodów albo bezpośrednio z ulicy, tarasując przejazd innym, lub też wjeżdżają pod zamknięty dla nich parking, blokując przejście dla pieszych idących chodnikiem.
- Poza tym, jeśli nasze samochody stanowią niebezpieczeństwo dla dzieci, to dotyczy to również samochodów pracowników szkoły, a ich ten zakaz nie dotyczy. Zatem jeśli jest to część boiska, to żadnych samochodów być tam nie powinno – podsumowują rodzice.