Osiedle przy ul. Bema zostało zaprojektowane wiele lat temu. To widać na pierwszy rzut oka, a świadczy o tym nie tylko architektura, ale i całe otoczenie, a już przede wszystkim – brak miejsc dla samochodów. Według studium komunikacyjnego opracowanego dla śródmieścia na zlecenie magistratu w 2013 r., na tym osiedlu brakuje ponad 100 miejsc parkingowych. I to właśnie jest największą codzienną bolączką. Zwłaszcza że wytyczona tam trasa nie ma statusu drogi, nawet wewnętrznej, do tego należy do prywatnego przedsiębiorcy, który docelowo ma tam wybudować obiekt mieszkalno – usługowy. Na własnym gruncie wygospodarował na razie postój dla samochodów, ale kto chce zostawić tam samochód, musi za to płacić. Wg nieoficjalnych informacji, obecnie to 65 zł za miesiąc. W zamian rezerwuje się miejsce tylko dla siebie.
Ale to właśnie inwestor podniósł ostatnio mieszkańcom ciśnienie. Wszystko za sprawą firmy ochroniarskiej, która działała na jego zlecenie. Każdy, kto choć na chwilę zatrzymywał auto na prywatnej niedrodze, był pouczany, że tego mu robić nie wolno. A kto się nie podporządkuje, może liczyć na tłumaczenie się policji. Trudno kwestionować fakt, że właściciel ma prawo do swobodnego rozporządzania swoim gruntem. Ale mieszkańcy poczuli się rozżaleni.
- Między parkowaniem a postojem jest różnica. Tymczasem od razu wyskakują z auta ochroniarze i mówią, że nie wolno, bo to prywatny teren – mówiła jedna z mieszkanek.
- Wnuczek przywiózł mi ziemniaki, nie mógł nawet na chwilę zostawić samochodu, by przynieść mi ciężki worek do mieszkania. Usłyszał, że może zaparkować na ul. Fałata – skarżyła się starsza pani.
- Mieszkamy jak w jakimś getcie, nie możemy podjechać samochodem po osobę chorą, bo nie możemy stanąć nawet na chwilę przy krawężniku. Tak nie może być – denerwował się inny lokator, który poprosił nas o interwencję.
O pomoc w rozwiązaniu problemów mieszkańców poprosiliśmy wiceburmistrza Jana Tadeusza Wilka. W piątek na osiedlu odbyło się spontanicznie zwołane zebranie z udziałem właścicieli mieszkań. Przypomniana została przy okazji historia sprzedaży terenu przez Agencję Mienia Wojskowego, która wydzieliła działkę sąsiadującą z Klubem 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego wraz z wyłożoną betonowymi płytami drogą. Teren został sprzedany, choć przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych, wspierani przez Andrzeja Rychłowskiego, ówczesnego burmistrza, zwracali uwagę na pojawiający się problem braku dojazdu do osiedla. Co więcej, jak twierdzą zainteresowani, władze miasta chciały grunt pod drogą przejąć, interwencja trafiła nawet na biurko ministra obrony narodowej, ale nie zmieniło to wcześniejszego scenariusza. Teren i tak został sprzedany. Tyle tylko, że już po fakcie wszystkie zainteresowane strony doszły do porozumienia, że uliczka cały czas będzie przejezdna. Warto dodać, że to jedyna trasa, która łączy osiedle z miastem. Wjazd prowadzi z ul. Nowowiejskiego, wyjeżdża się na ul. Sikorskiego.
- Droga istnieje od 1973 r. i powinna być drogą konieczną – mówili mieszkańcy.
Podczas tej nieformalnej debaty padało wiele propozycji. Jedna z nich to zagospodarowanie części terenów zielonych na miejsca postojowe. Według Józefa Barnasia, byłego radnego i właściciela jednego z mieszkań, który śledzi problem od lat, to możliwe i spełnione byłyby sztywne zapisy prawa budowlanego, które regulują odległości parkingów od budynków mieszkalnych.
- W mieście likwidują zieleń i budują parkingi, więc i u nas powinno to być możliwe –wspierały go kobiety uczestniczące w spotkaniu.
- Być może trzeba zastanowić się, czy nie powinniśmy przejąć tej drogi, bo to wyeliminowałoby raz na zawsze wszelkie konflikty – proponował wiceburmistrz Jan Tadeusz Wilk.
Padł nawet pomysł, by władze miasta zaproponowały inwestorowi zupełnie inną lokalizację i zamieniły się z nim– działka za działkę. W ten sposób, zamiast nowego budynku, można byłoby zorganizować tam parking z prawdziwego zdarzenia. Rozważano również możliwość połączenia osiedla z ul. Fałata.
Jeszcze podczas zebrania wiceburmistrz Wilk skontaktował się telefonicznie z właścicielem terenu. Przedsiębiorca zdecydował, że firma ochroniarska pracować będzie na osiedlu do piątku wieczorem. Jak uzasadniał, jej pojawienie się miało zapewnić przejezdność, bo niektórzy mieszkańcy zastawiali drogę, uniemożliwiając swobodne poruszanie się po niej.
W poniedziałek miało dojść do spotkania Jana Tadeusza Wilka z inwestorem, podczas którego miały zostać omówione wszelkie warianty prowadzące do rozwiązania problemu.
Do sprawy wrócimy.