Niezadowoleni kupcy zwrócili się o pomoc w rozwiązaniu swoich problemów do władz miasta. Przy czym, gdy na początku spotkania pojawił się wyłącznie wiceburmistrz Jan Tadeusz Wilk, domagali się obecności burmistrza Marka Charzewskiego. Włodarz pojawił się bardzo szybko.
- Obecnie nasze zadanie polega na tym, by budowa drogi była jak najmniej uciążliwa dla tych, którzy prowadzą swoją działalność na targowisku oraz rozstrzygnięcie, jak będzie wyglądał handel po zakończeniu całego przedsięwzięcia – przyznał burmistrz Marek Charzewski.
Skąd to się wzięło?
Cała sytuacja, z jaką obecnie borykają się osoby handlujące na straganach, to skutki decyzji podjętych przez poprzedników. Przypomnijmy, targowisko od lat nie było oczkiem w głowie włodarzy. Co prawda, 2,8 mln zł pochłonęła budowa hal z 48 boksami handlowymi i 24 pawilonów handlowych, które oddane zostały do dyspozycji kupców jesienią 2008 r., ale to – zdaniem zainteresowanych – wcale nie rozwiązało ich problemów. Większość i tak stała na sporym placu, którego stan wołał o pomstę do nieba. Ale jego plusem było sporo miejsca na rozstawianie własnych straganów. Kiedy późną jesienią 2013 r. grunt został przez miasto sprzedany, jeszcze nic nie wróżyło komplikacji. Dopiero kiedy nowy nabywca swoją nieruchomość ogrodził, jasne stało się, że miejskie targowisko właściwie nie istnieje.
Na początku kwietnia 2014 r. pytaliśmy o tę sprawę ówczesne władze. Sprzedaż miejskiej nieruchomości znacząco uszczupliła bowiem obszar zwłaszcza dla sezonowych kupców. Tym bardziej, że po drugiej stronie drogi przebiegającej przez plac targowy znajduje się działka, która również jest w prywatnych rękach.
Gdzie zatem jest obecnie targowisko miejskie, którego prowadzenie jest jednym z zadań własnych miasta? Czy w związku z rozwojem sytuacji władze miasta przekażą swoje kompetencje prywatnym podmiotom i zlecą im realizację zadania związanego z prowadzeniem targowiska i hal targowych? - to nasze pytania sprzed 10 miesięcy. I odpowiedź, z której wynika, że magistrat problemów nie przewiduje.
- Targowisko miejskie znajduje się na dwóch obszarach prywatnych, jak również na części drogi, która w tej chwili jest w posiadaniu miasta. Miasto nie zamierza zlecać tego zadania i przekazywać pieniędzy na prowadzenie targowiska innym podmiotom. Zadanie własne gminy może być realizowane na terenie prywatnym bez dodatkowej opłaty – tłumaczyła w kwietniu ubiegłego roku Katarzyna Kostrzewa - Rzoska, naczelnik Wydziału Rozwoju i Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta Malborka. - W związku, z tym, że targowisko będzie w większości znajdować się na prywatnym terenie, miasto zobowiązało się zrealizować komunikację i ucywilizować ruch oraz stworzyć możliwości parkowania, co w tej chwili jest słabą stroną tego miejsca. Miasto nie zobowiązało inwestora do wykonania drogi, ponieważ chce w pewnym stopniu partycypować w kosztach związanych z funkcjonowaniem targowiska na tym terenie, tym bardziej, że próby sprzedaży tej nieruchomości ze zobowiązaniami pokazały, że w tej formule teren nie mógł znaleźć nabywcy.
Nerwy na budowę drogi
Kiedy rozpoczęła się realizacja inwestycji drogowej, kupcy jednak problemy dostrzegli. Okazało się bowiem, że właściwie nie ma dla nich miejsca... I to nie tylko w trakcie budowy drogi, ale również po jej zakończeniu. Tymczasem, jak wyliczył jeden z obecnych, z targowiska może utrzymywać się nawet 3 tys. ludzi, czyli kupcy i ich rodziny oraz dostawcy.
- Gdzie będą pracować ci, którzy rozpoczynają sezon od marca? To ok. 200 osób, które oferują nowalijki czy sadzonki. Czy mają stanąć przed urzędem? – pytała jedna z uczestniczek ubiegłotygodniowego spotkania.
- Cały czas produkujemy rozsady, a nasze miejsca są w tej chwili odgrodzone – dodał któryś z zebranych.
Zakończenie inwestycji ma nastąpić 30 maja.
- Istnieje jednak możliwość wydłużenia tego terminu, jeśli okazałoby się to korzystne dla kupców – tłumaczył zebranym Roman Milanowski, inżynier miasta.
Chodzi bowiem o to, że wczesną wiosną oraz przy okazji świąt i wydłużonego majowego weekendu na targowisku jest większy ruch, większa liczba kupujących. W razie intensywniejszych robót, odstraszyłoby to potencjalnych klientów. Stąd deklaracje, by dopasować tempo prac do potrzeb handlujących i konsumentów. Przedstawiciele władz miasta cały czas zapewniają, że nie chcą w jakikolwiek sposób utrudniać prowadzonej tam działalności.
- W pierwszej kolejności utwardzone zostaną miejsca od strony ul. Targowej, by tam można było bezpiecznie dojść, ale i po to, by zapewnić teren do handlu – wyjaśniał Roman Milanowski.
Inżynier miasta zapewnił jednocześnie, że zarówno docelowa organizacja ruchu oraz parkingi będą przedmiotem kolejnych rozmów. Według włodarzy, część miejsc postojowych mogłoby bowiem służyć kupcom.
Jezdnia na handel,
ulica na parking?
- W dni targowe nowa droga mogłaby być zamknięta dla ruchu i udostępniona dla handlu – proponował z mieszkańców.
- Nie mamy docelowej koncepcji. Chcemy, by część parkingów przeznaczona została do handlu, a część służyła zgodnie z przeznaczeniem – mówił burmistrz.
- To może trzeba nas gdzie indziej przenieść? - padła propozycja z sali.
- Zastaliśmy pewien stan, na targowisku mamy obecnie aż trzech właścicieli. Prowadzenie targowiska to zadanie własne gminy, więc będziemy zastanawiali się nad inną lokalizacją – zdradził jeden z pomysłów Charzewski.
Ale wolnego terenu z gotowym planem zagospodarowania, który dopuszczałby tam handel pod chmurką nie ma. Nie ma także środków, które można byłoby od ręki przeznaczyć na taki cel. Póki więc nie zapadną ostateczne decyzje, wiceburmistrz Wilk zapowiedział, że prawdopodobnie w dni targowe nowa droga będzie zamykana i zamieniana w plac targowy. A ci, którzy potrzebują więcej miejsca, czyli np. sprzedawcy sadzonek, mogliby rozkładać się przy lodowisku, gdzie jest spory parking. Aby nie utrudniać życia zmotoryzowanym, z ul. Targowej zniknęłyby natomiast znaki uniemożliwiające obecnie pozostawienie tam aut. O ile, oczywiście, takie rozwiązanie zaakceptują odpowiednie służby. I choć wydawało się, że to rozwiązanie jest do przyjęcia dla kupców, pojawił się nowy problem.
- Więc to będzie droga, czy miejsce handlu? – pytała Agnieszka Meler, przedstawicielka firmy, która nabyła w 2013 r. grunt przy ul. Targowej. - Jako inwestor, kupiliśmy ten teren na cele inwestycyjne, by poprawić warunki pracy kupców. Zapewniano nas, że będzie tam droga i miejsca parkingowe.
Przedstawicielka spółki zapewniała, że w momencie zakończenia inwestycji drogowej jej firma będzie gotowa na przyjęcie kupców, bo do tego czasu teren zostanie utwardzony.
Ale te zapewnienia skrytykowała jedyna obecna na sali radna Agnieszka Grzegorzewska.
- Targowisko zostało zabrane i sprzedane. Jeśli kupcy będą musieli płacić więcej za możliwość sprzedaży, to odbije się to na konsumentach – zauważyła radna Grzegorzewska.
Ostatecznie magistrat zapewniał, iż zrobi wszystko, by do wiosny zapewnić wszystkim zainteresowanym miejsca do handlu, nie oglądając się na prywatne przedsięwzięcie. Zarówno prace przy budowie drogi, jak i liczba kupców, i związane z tym potrzeby ich i klientów, będą na bieżąco monitorowane. Chodzi bowiem o to, by nie stracić ani jednego miejsca pracy.
Władze miasta miały również spotkać się z inwestorem, który miał szczegółowo przedstawić swoje zamierzenia. Do sprawy wrócimy.