Zgodnie z prawem, burmistrz miasta nie ma obowiązku pytać radnych o zgodę czy nawet opinię w sprawach związanych ze sprzedażą gruntów czy miejskich obiektów. Przejściowo obowiązywała w Malborku uchwała, która wymagała każdorazowej akceptacji przez Radę Miasta zamiaru sprzedaży miejskich nieruchomości. To, z jednej strony, „wiązało ręce” włodarzowi i wydłużało całą procedurę przetargową, z drugiej – rajcy byli na bieżąco informowani o planach prywatyzowania miejskiego majątku.
Jedni z głównych krytyków działalności poprzedniego włodarza, czyli Marek Charzewski i Jan Tadeusz Wilk, w poprzedniej kadencji radni, a obecnie burmistrz i wiceburmistrz, mieli sporo pretensji do cen, za jakie działki i budynki były wystawiane na sprzedaż. Czy teraz, sami podejmując decyzje, będą wsłuchiwać się w głosy kontrolujących ich radnych?
- Oczywiście, będę takie decyzje konsultował z radnymi na poziomie komisji, gdy ceny wywoławcze będą wynosiły ok. 1 mln zł – deklaruje Marek Charzewski, burmistrz Malborka.
W najbliższym czasie można spodziewać się przetargów na sprzedaż budynku po byłej Szkole Podstawowej nr 3 w Malborku na Wielbarku oraz siedzibie Malborskiego Centrum Kultury i Edukacji przy ul. Kopernika.
Swój pierwszy przetarg burmistrz Marek Charzewski już ogłosił. Dotyczy nieruchomości przy ul. Struga 21 B, która wystawiona jest na sprzedaż po raz kolejny, i to ze znaczną obniżką ceny wywoławczej. Jak włodarz uzasadnia tę decyzję?
- Ta nieruchomość już raz została sprzedana w drodze przetargu, który odbył się 17 września 2013 r. za cenę 106 tys. zł. Nabywca nie uzyskał jednak kredytu i do transakcji nie doszło – informuje burmistrz Charzewski. - Później przygotowany został nowy operat szacunkowy na kwotę 219 tys. 163 zł. W sierpniu 2014 r. nieruchomość nie została sprzedana przy cenie wywoławczej 220 tys. zł, do drugiego przetargu, we wrześniu 2014 r., z ceną 190 tys. zł również nikt nie przystąpił. Teraz mamy przynajmniej dwóch zainteresowanych, którzy złożyli nam zapytanie, czy będziemy ogłaszać kolejny przetarg. Uznałem, że skoro jest więcej chętnych, to nie będzie niebezpieczeństwem dla interesów miasta, jeśli cena w trzecim przetargu zostanie obniżona do 130 tys. zł. To cena wywoławcza, więc w licytacji nieruchomość może zostać sprzedana drożej. Co więcej, jeśli cena nie będzie nas satysfakcjonowała, może postępowanie przetargowe umorzyć. Traktujemy to jako rodzaj zachęty dla inwestorów. Warto pamiętać, że wartość nieruchomości cały czas spada, bo nie jest on użytkowany, postępuje bowiem jego dewastacja. Jeśli nikt się nie zgłosi, to będziemy szukali innego rozwiązania.
Jak wynika z ogłoszenia, ustna licytacja została wyznaczona na 23 lutego.