W trudnej sytuacji znaleźli się ludzie pracujący przy nadzorowaniu muzealnych wystaw, zatrudnieni przez prywatną firmę. Od kilku miesięcy nie otrzymywali wynagrodzenia. Do rozmów pomiędzy pracownikami a prezesem firmy włączyła się dyrekcja Muzeum Zamkowego. Dziś sprawa zaczyna się powoli wyjaśniać, choć nie wiadomo jeszcze jaki będzie finał tego konfliktu.
Osoby nadzorujące wystawy w Muzeum Zamkowym zatrudnione są przez zewnętrzną firmę, która na początku 2014 r. wygrała przetarg na świadczenie takich usług. Umowa pomiędzy Muzeum w Malborku a konsorcjum firm Partner i Askar z Trójmiasta podpisana została na trzy lata. Wówczas też nic nie wskazywało na to, że pojawią się jakiekolwiek kłopoty - firmy były znane na rynku i działały od wielu lat.
- Wybrane w drodze przetargu konsorcjum spełniało wszystkie warunki określone w postępowaniu, w tym także te związane z sytuacją finansową firm - wyjaśnia Rafał Mańkus, wicedyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku. - Z informacji zebranych przez pracowników Muzeum Zamkowego, wynikało, że powyższe firmy funkcjonują na rynku od wielu lat, mając wśród swoich klientów między innymi dużą ogólnopolską sieć sklepów (kilkaset obiektów), czy też współpracę przy organizacji w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej. Do dzisiaj też konsorcjum firm Partner i Askar wywiązało się ze wszystkich zapisów umowy, wykonując swoje zadania w sposób profesjonalny i nie budzący zastrzeżeń.
Jak zauważył wicedyrektor muzeum, firma wywiązuje się ze wszystkich umów wobec zamawiającego i na tej linii nie doszło do żadnych uchybień. Problem natomiast mają pracownicy, którzy nie otrzymują wynagrodzenia na czas. Do naszej redakcji dotarły sygnały od osób zatrudnionych przy zamkowych wystawach, które narzekały na brak wynagrodzeń. Kobiety, bo w większości to one zajmują się pilnowaniem sal wystawowych, miały nie otrzymywać pieniędzy od trzech miesięcy. Sytuację tę potwierdziła również dyrekcja placówki.
- W drugiej połowie grudnia 2014 r. do muzeum dotarły sygnały o pogarszającej się sytuacji spółek, które zawiązały konsorcjum, w tym również o zaległościach z tytułu wypłaty wynagrodzeń dla pracowników powyższych firm - mówi wicedyrektor Mańkus. - W związku z tym, dyrekcja podjęła kroki w celu jak najszybszego wyjaśnienia tej sytuacji oraz doprowadzenia do jak najszybszego uregulowania zaległości w stosunku do pracowników. Z zebranych przez dyrekcję Muzeum Zamkowego informacji wynika, że w styczniu te zaległości zostały uregulowane.
Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że za problemami finansowymi firmy stoi nagła choroba prezesa, a nie zła wola. Jednak bez względu na przyczynę, sytuacja jest groźna, ponieważ nieopłacani pracownicy mogą w każdej chwili nie pojawić się na stanowiskach pracy. Gdyby do tego kiedykolwiek doszło, Muzeum Zamkowe byłoby w bardzo kłopotliwej sytuacji i trudno dziś wyobrazić sobie, jak placówka miałaby przyjąć turystów. Powagę sytuacji rozumie dyrekcja i w tej chwili rozważane są różne ewentualności. Jednak w całym zamieszaniu osobami poszkodowanymi są przede wszystkim ci, których zatrudnia konsorcjum. Jak usłyszeliśmy, są to osoby dobrze przygotowane do swojej pracy, znające zamek jak "własną kieszeń" i oddane temu, co robią.
- Jako dyrekcja, musimy pamiętać o muzeum i jego sprawnym funkcjonowaniu, jednak nie możemy absolutnie zapomnieć o ludziach. Choć umowę podpisaliśmy z firmą z Trójmiasta, to kontakt bezpośredni mamy z osobami zatrudnionymi przy nadzorowaniu wystaw i traktujemy ich poniekąd jak pracowników muzeum. Nie pozostawimy tych ludzi samym sobie - zapewnia Rafał Mańkus.