Drzewa w Kleciu zasiedlone są przez pachnicę dębową, chrząszcza chronionego przepisami unijnymi. Wojsko chce je wyciąć, bo mają przeszkadzać w działaniu systemu naprowadzającego samoloty. Wójt gminy Stare Pole odmówił zgody na wycinkę, to jednak nie koniec batalii o starą aleję.
O walce mieszkańców Klecia z władzami lotniska wojskowego pisaliśmy kilka miesięcy temu. Punktem spornym są drzewa rosnące przy drodze znajdującej się w niewielkiej odległości od pasa startowego, które według wojska przeszkadzają w prawidłowym funkcjonowaniu systemu naprowadzania ILS. Mieszkające na kolonii rodziny nie zgadzają się na wycinkę prosząc o rozważenie przycięcia drzew do bezpiecznej wysokości. Wojsko twardo jednak stoi przy swoim i chce usunięcia przeszkody. Przypomnijmy, że wojsko (a właściwie Zarząd Dróg Powiatowych jako właściciel drogi, na wniosek jednostki wojskowej) pierwotnie otrzymało od władz gminy zgodę na wycinkę, jednak do prac tych nie doszło. Niedawno ponownie rozpoczęła się procedura uzyskania takiej zgodny, jednak po pismach osób zainteresowanych do różnych organów ochrony przyrody, gmina Stare Pole zleciła przeprowadzenie profesjonalnej ekspertyzy mającej wykazać, bądź zaprzeczyć, bytowaniu w tych drzewach gatunków chronionych.
- Inwentaryzacja w zakresie występowania gatunku chronionego – pachnicy dębowej, przeprowadzona za pomocą umieszczenia na jednym z drzew pułapki feromonowej wykazała, że wnioskowane do usunięcia drzewa stanowią siedlisko tego owada – wyjaśnia Lucyna Szymańska z Urzędu Gminy Stare Pole. - Dlatego też wójt postanowieniem z dnia 18 sierpnia 2014 r. zawiesił postępowanie w sprawie wydania zezwolenia na usunięcie 12 drzew rosnących w pasie drogi powiatowej nr 2907G Królewo - Stalewo, dz. nr 13/2 obręb Klecie i jednocześnie zobowiązał Zarząd Dróg Powiatowych w Malborku do wystąpienia do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gdańsku z wnioskiem o uzyskanie zezwolenia na czynności podlegające zakazom w stosunku do stwierdzonych gatunków chronionych. Od orzeczenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska będzie zależało dalsze postępowanie w sprawie.
Pachnica dębowa to nie jest zwykły chrząszcz chroniony, owad ten znajduje się na tzw. czerwonej liście gatunków zagrożonych wyginięciem. Na Pomorzu wiele gmin współpracując ze stowarzyszeniem Eko Inicjatywa z Kwidzyna tworzy aleje dla pachnicy czyli potencjalne miejsca bytowania dla tych żyjątek.
Gatunek jest ściśle chroniony i bywały przypadki, gdy po wycięciu drzew zasiedlonych przez pachnicę sprawę zgłaszano do prokuratury. To w Puszczy Białowieskiej, gdzie szczególna ochrona gatunkowa obejmuje wiele żyjących tam zwierząt. Inaczej jest na Pomorzu, gdzie świadomość współżycia z wymierającymi zwierzętami czy roślinami jest mniejsza z racji mniejszej ich ilości.
Zastanowiło nas również to, że w czasie pierwszej kontroli drzew oględziny dokonane przez przeszkolonego pracownika gminy nie potwierdziły obecności gatunków chronionych. Tymczasem okazało się, że poza pachnicą na lipach znajdują się chronione porosty.
- Pachnica dębowa nie została stwierdzona w trakcie poprzednich oględzin, gdyż były one przeprowadzane w marcu 2013 r. w warunkach zimowych, czyli w okresie braku aktywności tego owada – wyjaśnia Lucyna Szymańska z UG. - Należy zauważyć, że przeprowadzona inwentaryzacja nie wykazała obecności tego owada na podstawie śladów jego bytowania (odchody, kokolity), bo takie nie występowały, ale po schwytaniu osobnika do pułapki feromonowej, która została zastosowana w okresie najbardziej optymalnym dla aktywności tego owada (przełom lipca i sierpnia). W wielu przypadkach stwierdzenie występowania pachnicy dębowej możliwe jest dopiero gdy drzewo jest już ścięte. Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody organ wydający zezwolenie na usunięcie drzewa dokonuje jedynie oględzin w zakresie występowania gatunków chronionych. W przypadku drzew w Kleciu zdecydowano o szczególnej metodzie oceny ewentualnego występowania gatunków chronionych, nie wymaganej przepisami prawa.
Prawdopodobnie to protest ludzi i zapewne zainteresowanie mediów spowodowało bliższe przyjrzenie się tej sprawie przez organ wydający zgodę na wycięcie drzew.
Drzewa w Kleciu posadzone zostały jeszcze przed drugą wojną światową, według informacji wnuka ostatnich właścicieli stało się to w 1922 r. Egzemplarze są zaiste pomnikowe, choć statusu pomników przyrody nie mają. Ogromne i majestatyczne ozdabiają starą brukowaną drogę wiodącą od kolonii Klecie do wsi.
- Bardzo zależy nam aby zostały - mówi Iza Skibicka, właścicielka jednej z posesji. - Nie rozumiem dlaczego wojsko tak bardzo się upiera przy wycince, przecież mogłoby spróbować skrócić je do bezpiecznej dla nich wysokości. Przecież pamiętajmy, że bliżej pasa rosną moje świerki i nikt nie żąda ich usunięcia. Przytnijmy zatem lipy do tej samej wysokości, obie strony będą zadowolone a my dodatkowo wdzięczni.