Sprawa wzbudziła niepokój wśród najemców, ponieważ ZGKiM w żaden sposób nie konsultował z nimi tego tematu i nie zaproponował rozwiązania zastępczego.
- Pod koniec lipca otrzymałam korespondencję, z której jasno wynika, że właściwie już zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Myśleliśmy z sąsiadami, że to żart – mówi zdenerwowana mieszkanka kamienicy, która prosi o zachowanie anonimowości.
W „nakazie”, bo tak brzmiał nagłówek przekazanej korespondencji, zapisano, że w miejsce piecyka zamontowany zostanie bojler elektryczny.
- Kto się nie dostosuje, temu mają odłączyć gaz, a to przecież my, najemcy, a nie ZGKiM, mamy podpisaną umowę z gazownią – dodaje.
Według informacji, jakimi dysponują najemcy, instalacja bojlera wiąże się z poważnymi konsekwencjami, które właściciel budynku przemilcza.
- Przed kilkoma laty przeprowadziliśmy kapitalny remont mieszkania. W łazience położyliśmy kafle i odmalowaliśmy sufit. Odświeżyliśmy również przedpokój, w którym ustawiliśmy szafę wykonaną na zamówienie i graniczącą bezpośrednio ze ścianą łazienki. Akceptując decyzję ZGKiM, godzimy się jednocześnie na dokonanie zniszczeń w naszym domu. Cała nasza praca pójdzie na marne – dodaje.
Pytanie, kto więc powinien ponieść koszty będące konsekwencją odgórnie narzuconego montażu bojlerów, nasuwa się samo.
- To nie my jesteśmy właścicielami lokalu. Czy ZGKiM ma zamiar zostawić nas samych z bałaganem po zainstalowaniu bojlera? Nas nie stać na remont – zauważa pani Jadwiga, której problem także dotyczy.
Rodzina pani Jadwigi w zeszłym roku kupiła nowy piecyk gazowy za 1400 zł. Urządzenie jest na tyle nowoczesne, że zamyka się, jeśli tylko wykryje wydzielający się czad. Ponadto został mu nadany szereg certyfikatów jakości, spełniających wymogi bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
- To był przemyślany zakup. Przede wszystkim chcieliśmy zapewnić sobie bezpieczeństwo. Pracownicy ZGKiM powinni skontrolować, z jakich urządzeń korzystamy. W naszej opinii bojlery to nie jest dobry wybór – wyznaje.
Powierzchnia łazienek we wspomnianej kamienicy wynosi około 3 m kw. Pomieszczenia te pozbawione są ogrzewania. Bojler powinien być odpowiednio duży, aby dla pięcioosobowej rodziny nie zabrakło bieżącej, ciepłej wody. W zależności od jego ustawień, istnieje ryzyko, że w porze zimowej urządzenie będzie włączało się co 15 minut, przez co rachunki za prąd będą znacznie wyższe niż dotychczas.
Najemcy są gotowi iść na kompromis i proszą o zaproponowanie innej możliwości niż bojler.
- Prosimy o rozwiązanie, które nie będzie generowało takich kosztów. Wolimy, aby przyłączono nas do miejskiej ciepłowni lub abyśmy mieli zainstalowany elektryczny, przepływowy podgrzewacz wody. Według naszej wiedzy, możliwe byłoby również podłączenie każdego piecyka gazowego do indywidualnego przewodu odprowadzającego spaliny na zewnątrz budynku – dodaje.
Zwróciliśmy się do ZGKiM w sprawie nakazu, który spędza sen z powiek mieszkańcom ul. Sienkiewicza.
Z informacji przekazanych przez Artura Wilczewskiego, kierownika Działu Usług Mieszkaniowych, wynika, że wcześniejsze protokoły pokontrolne nie wskazywały na konieczność dokonywania większych zmian czy remontów, jednak w połowie ubiegłego roku kontrole zostały uszczegółowione dla zwiększenia bezpieczeństwa. W protokole, sporządzonym pod koniec maja, kominiarz stwierdził, że nie dopuszcza użytkowania urządzeń przy takim stanie systemu kominowego, zalecił zarówno uszczelnienie istniejących przewodów, jak i dobudowanie nowych.
- Proszę zauważyć, że dawne normy podłączeń urządzeń spalinowych i wentylacji były mniej restrykcyjne. W starym budownictwie ciągi kominowe były pierwotnie używane do pieców kaflowych, wytwarzających dym w procesie spalania. Później, przy wykorzystaniu tych samych przewodów, przepisy dopuszczały instalację piecyków gazowych, a te wytwarzają spaliny, które w kontakcie z zaprawą powodują jej kruszenie, co prowadzi do nieszczelności komina. Zakłócony jest przez to ciąg. Istnieje też ryzyko, że spaliny będą przenikać do sąsiednich lokali – wyjaśnia Artur Wilczewski. - Nie podlega przy tym żadnej kwestii, że informacja o zagrożeniu dla zdrowia i życia użytkowników lokalu to sprawa priorytetowa i jako taką należy ją traktować – podkreśla.
Usunięcie nieprawidłowości, w zależności od jej rodzaju oraz sposobu powstania, leży po stronie właściciela, wspólnoty mieszkaniowej lub najemcy, a rozwiązania proponowane przez mieszkańców są trudne i kosztowne w realizacji.
- Przepływowy podgrzewacz elektryczny wymaga odpowiedniej instalacji elektrycznej. Często stare, aluminiowe instalacje nie są wystarczające. Możliwe byłyby jeszcze inne działania, jednak wymagałyby one dokonania precyzyjnej analizy i uzgodnień z konserwatorem zabytków, z ECO, z kominiarzem, z wydziałem architektury. Dodatkowo wiąże się to najczęściej z koniecznością sporządzenia projektu budowlanego i uzyskania pozwolenia na budowę. Niestety, wszystko to pociągałoby za sobą dodatkowe koszty i wymagałoby czasu, który w wypadku stwierdzonego zagrożenia jest bezcenny – tłumaczy kierownik Wilczewski.
W opinii ZGKiM, jedynie bojler elektryczny daje możliwość szybkiej i sprawnej instalacji. Artur Wilczewski pragnie jednak uspokoić najemców:
- Lokale zostaną sprawdzone przez specjalistów, aby montaż nowego urządzenia odbył się w jak najmniej inwazyjny sposób. Prace związane z instalacją będą sfinansowane przez ZGKiM. Najemca mieszkania komunalnego czy socjalnego, u którego zatwierdzono montaż bojlera, powinien zgłosić się do nas w celu uzgodnienia zakresu prac, jeśli uzna, że proponowane rozwiązanie sprawi duży problem w zajmowanym przez niego mieszkaniu.
Mimo że najemcy mają podpisane indywidualne umowy na dostawę gazu, możliwe jest jego odcięcie na podstawie porozumienia z najemcą (np. uproszenie o wypowiedzenie umowy, wystosowane przez ZGKiM), w wyniku zaleceń kontrolnych po przeglądzie instalacji gazowej bądź stwierdzenia nieszczelności instalacji gazowej, jak również w efekcie niezastosowania się do upomnień dotyczących korzystania z instalacji gazowej.
- Mieszkania są własnością Gminy Miasto Malbork i to ona ma decydujący głos co do możliwości podłączenia instalacji gazowej lub konieczności jej utrzymywania. Sam zakaz użytkowania piecyka gazowego nie oznacza zakazu korzystania z dostaw gazu, np. w celu stosowania kuchenki czy piekarnika – podsumowuje Wilczewski.
Odpowiedź przekazana naszej redakcji nie jest satysfakcjonująca dla mieszkańców kamienicy.
- Dlaczego pan Wilczewski mówi o kosztach, których nie chce ponieść ZGKiM, a nie wspomina o naszych wyższych opłatach za prąd, które dopóty będziemy musieli ponosić, dopóki bojler będzie w użytku? Proszę o zwrócenie uwagi na fakt, że w miesiącach zimowych w naszych łazienkach jest naprawdę chłodno, a budynek nie jest ocieplony, nawet tynku już na nim nie ma – mówi jedna z sąsiadek.
W jednym lokalu na parterze od lat zamontowana jest rura wentylacyjna od strony ulicy, odprowadzająca spaliny bezpośrednio od piecyka na zewnątrz.
- Uprzejmie prosimy o konsultację z nami i wyjaśnienie, dlaczego w pozostałych mieszkaniach nie można zastosować tego samego środka zaradczego. Osoba, u której zainstalowano ten rodzaj wentylacji, również jest najemcą. Jak więc jest to możliwe, że u niej można było to zrobić, a u nas już nie? Nasze rury byłyby widoczne tylko od strony podwórka – mówi pani Jadwiga.
- Prosimy ZGKiM o jasne, jednoznaczne nakreślenie kosztów, które pociągałyby za sobą rozwiązania alternatywne. Chcemy wiedzieć, ile kosztuje taka rura i prace związane z przebiciem. Podkreślam, że nie wykluczamy możliwości partycypowania w wydatkach. Bojlerów nie chcemy i tego akurat jesteśmy pewni – dodaje pan Heronim.