Janusz Radgowski na co dzień mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Koszelewie. Jeździ na wózku inwalidzkim - ma amputowaną nogę, nie widzi na jedno oko, a na drugie jedynie w 40 procentach, choruje na cukrzycę. Jak sam mówi, dostał drugie życie po przeszczepie nerki. Janusz, choć sam jest schorowany, dostrzega niedolę innych potrzebujących osób. Tak powstał pomysł wyprawy z Krakowa do Sopotu, bo to własnie pomoc dla małego chłopca stała się motorem napędzającym Janusza. Aby wspomóc 14- letniego Czarka chorego na dziecięce porażenie mózgowe, Janusz zbiera pieniądze w mijanych miejscowościach. To niezwykły wyczyn i wspaniały dowód na to, że człowiek potrafi poświęcić się dla innych.
- Czarusia poznałem trzy lata temu i już wtedy pomyslałem,że chciałbym coś dla niego zrobić – mówi Janusz Radgowski. - Po drodze zbieramy fundusze na jego rehabilitację.
Janusz Radgowski wyruszył 1 maja z krakowskich Błoni na wyprawę pod hasłem "Zdobędę swój Mount Everest". Wyprawa byłaby niemożliwa gdyby nie pomoc Mai Lewickiej i Tomasza Supczińskiego z Torunia z akcji "Marzenia bez granic". To dzięki ich działaniom Janusz wystartował.
- Janusz ujął nas tym, że sam nie jest zdrowy, a jeszcze myśli o innych i chce im pomagać – opowiada Tomasz "Szamot" Siupczyński z Torunia, który towarzyszył Januszowi, pilotując go na rowerze. - Wiele osób nie wierzyło, że to się uda, a tymczasem jesteśmy już prawie u celu.
Radgowski pokonywał trasę jadąc na wózku pilotowany przez rowerzystę i auto, którym kierował Marcin "Wieczór" Wieczorek. W Malborku zatrzymał się na krótki postój koło zamku.
- Bardzo miło jest jechać przez Polskę, gdy kierowcy dają znać, że nas wspierają - mówił Janusz Radgowski. - Jedynie w Sztumie kierowcy byli niezadowoleni, że za naszą sprawą utworzył się korek. Ale też kiedy policja kierowała ruchem i przepuszczała samochody, okazało się nagle, że wcale im się nie spieszy.
Zamek malborski zrobił na sportowcu ogromne wrażenie, choć z powodu prac na nabrzeżu trudno było mu dojechać przed bramę. Ekipa, aby nie blokować ruchu w mieście, podjechała od strony Kałdowa i Janusz musiał pokonać kładkę na Nogacie i teren prac budowlanych. Także średniowieczny bruk nie był zbyt łaskawy dla pojazdu, którym się poruszał.
Janusz nie narzekał też na drogi, którymi jechał – poza kilkoma miejscami trasa jego zdaniem była całkiem znośna. Sportowiec opowiedział także wyjątkową historię swojej czapki, w której pokonuje trasę - otrzymał ją od dzieci z Zespołu Szkół w Nowej Hucie. Czapka opatrzona jest napisem " Szerokiej drogi! Nie jesteś sam" i Janusz traktuje ją jak talizman.
Trasa, w która wyruszył Radgowski, liczyła ponad 700 km, sportowiec wraz z towarzyszami nocowali w różnych miejscach na trasie – najczęściej w szkołach i na plebaniach. Także w naszym powiecie, w Nowym Stawie, wypadł jeden z takich noclegów.
- Nocleg w Nowym Stawie wspominamy bardzo dobrze, nocowaliśmy Kompleksie Służb Ratowniczych – mówi Janusz. - Pani Tereska, która opiekowała się nami, to wspaniała kobieta, której dziękujemy z całego serca.
Podczas dwutygodniowej wyprawy ekipa "Zdobędę swój Mount Everest" zebrała 8131,18 zł na rehabilitację Czarka.