Zabytkowy dom podcieniowy spłonął niemal doszczętnie. Pożar zauważono po godzinie 23 i wówczas wezwano straż pożarną. Niestety gdy strażacy dotarli na miejsce, płonął już cały dach, dodatkowo problem z wodą utrudniał akcję.
Ponieważ nie było możliwości odcięcia prądu w tym jednym budynku, odłączono dopływ energii w całej wsi, to z kolei spowodowało spadek ciśnienia w hydrantach i utrudnienie jej pobierania. Wodę do gaszenia ognia, czerpano więc nie tylko z hydrantów, ale też ze stawu znajdującego się w okolicy.
W gaszeniu pożaru udział brało aż 12 jednostek strażackich: pięć Państwowej Straży Pożarnej z Malborka wspieranych przez jedną jednostkę PSP ze Sztumu, byli również ochotnicy z OSP ze Starego Pola, Miłoradza, Stogów, Nowego Stawu, a także wojskowa straż pożarna. Walka z żywiołem trwała kilka godzin, niestety, domu nie udało się uratować – spłonął cały dach i piękny podcień. Elementy te runęły na drogę, pozostałe części budynku, choć się zachowały, to również grożą zawaleniem. Mieszkające w budynku trzy rodziny straciły cały swój dobytek, na szczęście w feralnym dniu znajdowała się tam tylko jedna osoba. Starsza pani wyszła o własnych siłach jeszcze przed przybyciem strażaków.
- To wielki dramat – mówi świadek pożaru. - Pani Marcelina wyszła z domu z jedną torebką w ręku. Wszystko straciła, nie tylko dach nad głową, ale także cały majątek. Podobnie inne rodziny tam mieszkające. Koniecznie musimy zorganizować jakąś pomoc dla tych ludzi.
Tak też się stało. Włodzimierz Załucki, wójt Starego Pola, zapewnił o gotowości do działania i niesienia pomocy. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Starym Polu przyjmuje także dary od osób chcących pomóc pogorzelcom. Aby przekazać wsparcie, należy skontaktować się z GOPS mieszczącym się przy ul. Marynarki Wojennej 6 w Starym Polu, lub telefonicznie pod numerem telefonu 55 271 30 46.
Przepiękny dom podcieniowy w Złotowie wybudowany został w XVIII w., objęty jest ochroną konserwatorską. Na miejsce tragedii przybył inpektor Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku. Dom, mimo ogromnych zniszczeń, prawdopodobnie jednak nie zostanie rozebrany. Straty oszacowano na około 350 tys. zł. Przyczyny pożaru na razie nie są znane, dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja.