Malborscy szczypiorniści w meczu 10 kolejki, w minioną sobotę, wygrali w hali Gimnazjum nr 3 z Wolsztyniakiem 27:24. Wynik wskazuje, że spotkanie było bardzo zacięte i to prawda. Gospodarze zaczęli bardzo zmobilizowani, jednak wraz z upływem czasu koncentracja uciekała.
- Po pięciu minutach zespół spod znaku Polskiego Cukru prowadził różnicą trzech trafień, 5:2. Po kolejnych pięciu minutach natomiast był już remis po 5. Przez następne 120 sekund żaden z bramkarzy nie wyjmował piłki z siatki, a do 16 minuty malborczycy po czterech bramkach z rzędu "odskoczyli" na 4 trafienia. Potem bramkowa przewaga całkowicie stopniała i na dwie minuty przed końcem pierwszej części spotkania na tablicy widniał rezultat 13:13 – relacjonuje Tomasz Grabowski, działacz SPR Polski Cukier Pomezania, na klubowej stronie www.spr-pomezania.malbork7.pl.
Przed zejściem do szatni gospodarze zdołali jednak wypracować nikłą przewagę. Celne rzuty Marka Boneczki i Marcina Miedzińskiego dały naszym zawodnikom prowadzenie do przerwy 15:13. W drugiej połowie malborczycy początkowo poczynali sobie doskonale, uzyskując 6-bramkową przewagę. Można się było spodziewać, że podopieczni trenera Igora Stankiewicza spokojnie sięgną po 2 punkty, ale nic bardziej mylnego. Pomezania pogubiła się, momentami grała niefrasobliwie, roztrwoniła całą przewagę i w 53 minucie... przegrywała 22:23. Na szczęście, nie zabrakło happy endu.
- Stratę w 54 minucie odrobił z rzutu karnego Mariusz Babicki. Później bramki zdobywali kolejno: Michał Derdzikowski, Mateusz Hanis, Boneczko i na początku ostatniej minuty meczu Łukasz Cielątkowski – informuje Tomasz Grabowski.
W 59 minucie Pomezania prowadziła 27:23. Wolsztyniak zdołał rzucić jeszcze jedną bramkę.
Do meczu z Wolsztyniakiem malborczycy przystąpili, będąc już poza burtą Pucharu Polski. W II rundzie rozgrywek centralnych przegrali na wyjeździe z KS Meble Wójcik Elbląg 31:32. I trzeba podkreślić, że z grubsza scenariusz był podobny: nasza drużyna osiągnęła znaczną przewagę, ale ją straciła, tyle że już nie zdołała odwrócić losów spotkania.
- Pierwszy kwadrans był bardzo obiecujący dla zespołu malborskiego. Po czterech bramkach z rzędu w 6 minucie podopieczni Igora Stankiewicza prowadzili 4:0. Kolejne 4 minuty minęły pod znakiem dość wyrównanej gry, ale prowadzenie nadal było po stronie malborczyków. Po dziesięciu minutach na tablicy widniał rezultat 4:7. W kolejnych pięciu minutach prowadzenie zespołu wzrosło do sześciu trafień – relacjonuje Tomasz Grabowski.
Pomezania prowadziła już 12:6, ale wtedy oddała inicjatywę gospodarzom. Mnożyły się niemal szkolne błędy w rozegraniu, brakowało zdecydowania w defensywie, pełno było niepotrzebnych strat i rzutów z nieprzygotowanych pozycji.
- Zemściło się to w taki sposób, że elblążanie konsekwentnie zmniejszali stratę, a czynili to na tyle skutecznie, że na przerwę schodzili do szatni przy wyniku remisowym po 17. W pierwszej minucie po wznowieniu gry po przerwie gospodarze uzyskali pierwsze w tym meczu prowadzenie i nie oddali go już do syreny końcowej – informuje Tomasz Grabowski.
W I lidze do rozegrania pozostały jeszcze trzy kolejki spotkań. Malborczycy (5 miejsce, 13 punktów) grają teraz na wyjeździe z AZS UW Warszawa (11 m., 6 pkt). W kolejnym, bardzo ciekawym meczu podejmą wicelidera, Nielbę Wągrowiec.