25 września, gdy oficjalnie rozpoczął się skup buraków, w fabryce wszystko było już dopięte na ostatni guzik. To jedyna na Pomorzu cukrownia, z tym większą pieczołowitością przygotowuje się do przerobu surowca. Śmiało można powiedzieć, że 133-latka ma tylko zabytkowe mury, bo przez ostatnie lata przechodziła poważny lifting wart grube miliony złotych.
- Tylko w tym roku wydaliśmy 16 mln zł na inwestycje i remonty – mówi Mariusz Kaźmierczak, dyrektor Cukrowni Malbork.
Wyremontowane została m. in. kotłownia, piec wapienny, plac, na którym gromadzone są buraki, ma wyremontowaną nawierzchnię i odwodnienie. To ważne, bo ze względu na usytuowanie fabryki i wyśrubowane normy środowiskowe, musi ona ograniczać negatywne oddziaływanie na otoczenie. Z uwagi na profil produkcji, nigdy nie będzie to dyskretna i zupełnie niezauważalna działalność, ale stale ograniczany jest na przykład poziom hałasu. W przyszłym roku ma być jeszcze ciszej, bo wyeliminowany zostanie charakterystyczny gwizd, który powstaje przy wyrzucaniu pary, które towarzyszy rozruchowi.
- To jedna z cichszych cukrowni w kraju – przyznaje Mariusz Kaźmierczak, który zna większość fabryk swojej branży.
Jak w zegarku – dosłownie – działa obsługa samochodów, które docierają do cukrowni z surowcem. Jeden pojazd odprawiany jest średnio co trzy minuty i 20 sekund. Nie ma już kolejek pojazdów wyładowanych burakami przed bramą i na okolicznych ulicach, na co przez lata skarżyli się mieszkańcy. A ciężarówki przewiozą w tym roku ponad 500 tys. ton surowca. Takie są szacunki na początku kampanii. Może z niego powstać ponad 75 tys. ton cukru. Jego słodycz rozpływa się w ustach wielu malborczyków, choć nawet o tym nie wiedzą, że malborski cukier trafia np. do jednego z najbardziej znanych koncernów produkujących napoje gazowane czy znanej fabryki czekolady. To duże wyzwanie, bo prócz wszystkich niezbędnych standardów trzeba jeszcze spełnić oczekiwania odbiorców, którzy sami przeprowadzają regularne audyty jakościowe. Na półki sklepowe cukier z Malborka trafia poprzez magazyny i pakownię w Łapach koło Białegostoku, które ma pod swoimi skrzydłami malborski Oddział Krajowej Spółki Cukrowej SA. Tam pakowany jest z kolei w kilogramowe torebki jednego z dyskontów.
W ten sposób, dzięki niepozornemu korzeniowi, który w 75 proc. składa się z wody, a w kilkunastu – z cukru, w sezonie ma pracę ponad 300 osób w Malborku i Łapach, z czego w trakcie kampanii zatrudnienie znalazły 130 osoby.
Produkcja cukru zakończy się na przełomie grudnia i stycznia. Później chwila oddechu i zaczną się przygotowania do następnego sezonu. Wbrew pozorom, nie jest to łatwe zadanie. Cukrownia to, jak mówi dyrektor Kaźmierczak, samowystarczalna wyspa.
- Mamy własną elektrownię, z której lekką nadwyżkę sprzedajemy, własną ciepłownię, oczyszczalnię, w której podczyszczamy ścieki, ujęcie wody technologicznej – wylicza dyrektor. - Tylko woda do celów sanitarnych pochodzi z miejskich wodociągów.