Patrol “naszych” harcerzy, choć nie tylko, bo dołączyli do nich tak-że ochotnicy nie należący do harcerstwa, otrzymał najdłuższą trasę i do przejścia w ciągu czterech dni miał 89 km, dla porównania, długość pozostałych tras wahała się od 50 do 80 km. Trasa rajdu wiodła przez Bory Tucholskie od Szklanej Huty do Garczyna koło Kościerzyny. Ideą tej kilkudniowej imprezy jest szerzenie wśród młodzieży wiedzy o najnowszej historii naszego kraju poprzez
ze świadkami wydarzeń, kontakt z żywą historią czyli kombatantami podziemia niepodległościowego.
- Podoba nam się to, że wędrujemy miejscami, którymi kiedyś maszerowali partyzanci majora “Łupaszki” – mówił w dniu rozpoczęcia rajdu Łukasz Kawicki.
- Uczestniczyłem w rajdzie w ubiegłym roku i bardzo mi się spodobało, biorę udział w wielu rajdach harcerskich, ale ten uważam za naprawdę dobrze zorganizowany i wyjątkowy. Rajd organizuje Stowarzyszenie Historyczne im.5 Wileńskiej Brygady AK z Sopotu we współpracy z gdańskim Oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum II Wojny Światowej. Odbył się już
jedenasty raz i jest największym rajdem historycznym w Polsce. W tym roku wzięło w nim udział 113 młodych ludzi, którzy podzieleni na 12 patroli maszerowali przez Bory Tucholskie, ich trasa wiodła rzez miejsca związane historycznie z działaniami partyzantów wileńskich. Młodzież, poza marszem, miała do wykonania wiele zadań – między innymi odnajdywała ukryte przedmioty i rozdawała ulotki mówiące o działaniach partyzantki niepodległościowej. Zadaniem, które otrzymali wszyscy uczestnicy, było nauczenie się biogramu jednego z partyzantów oraz kilku piosenek, które odśpiewano wspólnie przy ognisku kończącym rajd. Jest to jednocześnie rywalizacja poszczególnych patroli, która kończy się przyznaniem nagród dla najlepszych. W tym roku, w związku z dużą liczbą najmłodszych uczestników, organizatorzy
wprowadzili podział na kategorie wiekowe i drugie miejsce wśród młodych uczestników zajął patrol prowadzony przez Wojciecha Cioka z Malborka.
- Szło nam się bardzo dobrze, mimo dość dużych odległości, które mieliśmy do pokonania –
mówią zdobywcy drugiego miejsca. - Utrudnieniem były też grupy pościgowe, które śledziły nas i próbowały złapać. Grupy te naśladowały funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, którzy w latach 40. urządzali obławy na partyzantów – my więc byliśmy "łupaszkowcami" , a oni UB. Poza tym podobało nam się strzelanie i koncentracja, w czasie której nauczyliśmy się udzielać pierwszej pomocy. Rzeczywiście, na trasie marszu przygotowane były dwa zgrupowania, nazywane przez organizatorów koncentracjami, w czasie których uczestnicy poznali między innymi zasady udzielania pierwszej pomocy i wydobywania nieprzytomnego człowieka z samochodu czy poruszania się w zadymionych pomieszczeniach. Uczestnicy mieli także możliwość postrzelania z prawdziwej broni na strzelnicy. Rajd trwał pięć dni i zakończył się ogniskiem w Garczynie. Na zakończenie odbyło się podsumowanie i wszyscy uczestnicy otrzymali nagrody za udział. Pierwsze miejsce wśród starszych uczestników zajęła grupa z Susza, prowadzona przez Włodzimierza Palińskiego, a wśród młodszych uczestników zwyciężyła grupa z Trójmiasta. Na zakończeniu obecny był Józef Bandzo ps. "Jastrząb" – jeden z ostatnich żołnierzy majora Zygmunta Szendzielarza oraz Janusz Marszalec, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej oraz Grzegorz Berendt i Izabela Brzezińska z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku i reprezentant Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.