- W miastach ulice nie są korytarzami transportowymi, tam toczy się życie – przypomniał funkcję ulic Maciej Rusek, wiceburmistrz Malborka.
I właśnie taki jest cel całego dokumentu, którego wstępną wersję zaprezentowano w ubiegłym tygodniu w Urzędzie Miasta. Obszar, który obejmuje studium, ograniczony jest al. Rodła oraz ulicami: Mickiewicza, Sikorskiego, Gen. de Gaulle’a do Kotarbińskiego. Obejmuje także ul. Dworcową i Żelazną.
- To wizja na 5, 10 i 15 lat i zadania, które będzie można zrealizować, by usprawnić ruch – tłumaczył prof. Kazimierz Jamroz z Politechniki Gdańskiej.
W propozycji, którą przedstawiono, chodzi o to, by wszyscy użytkownicy dróg, a więc i zmotoryzowani, i rowerzyści, i piesi czuli się na nich jednakowo. Dzisiaj bywa tak, że najważniejsi są kierowcy jadący samochodami, mniej uprzywilejowani są miłośnicy dwóch kółek, zwłaszcza że trasy dla nich to wciąż w Malborku rarytas. A już najgorzej mają piesi. Co prawda, mają chodniki, choć w nienajlepszym stanie, ale przejście z jednej strony ulicy na drugą, nawet po pasach, graniczy z cudem. Kierujący autami często ignorują tę potrzebę, nie zatrzymując się przed przejściem.
Wszelkie wnioski poprzedzone zostały badaniami ruchu, które prowadzone były od niedzieli do wtorku. Można było przypuszczać, że najwięcej samochodów jeździ po al. Rodła, czyli malborskim odcinku drogi krajowej nr 22. Średnia dobowa to 26-28 tys. aut. Drogą wojewódzką, czyli ul. Sikorskiego, w ciągu doby przejeżdża ok. 15 tys. samochodów. Obciążona jest również ul. Mickiewicza (10-12 tys. samochodów na dobę) oraz ul. Konopnickiej (8-10 tys. samochodów na dobę. Spory ruch jest także na ul. Kotarbińskiego (ponad 6 tys.). Konsekwencją tych liczb są również zdarzenia drogowe, w których uczestniczą wszyscy użytkownicy.
Aby poprawić stan bezpieczeństwa, padła propozycja zmiany części ulic na jednokierunkowe.. I tak ul. Orzeszkowej i Reymonta można byłoby jeździć tylko w kierunku ul. Sikorskiego, ul. Kraszewskiego – do ul. Konopnickiej, a ul. Westerplatte – do ul. Matejki. Po co? Powody są dwa: pierwszy ma służyć rowerzystom – mieliby pas ruchu dla siebie i mogliby jeździć również pod prąd. Drugi to miejsca parkingowe. Na całym obszarze przedstawiciele Politechniki Gdańskiej naliczyli 4 tys. 200, przy czym są to zarówno miejsca legalne, jak i nielegalne, bo również na trawnikach. Wg szacunków, im bliżej centrum, tym większy deficyt miejsc. Np. na ul. Sienkiewicza brakuje ich ponad 400, w rejonie ul. Bema – ponad 100. Przy propozycji wprowadzenia ruchu jednokierunkowego udałoby się wygospodarować plus minus 147 miejsc.
Naukowcy zaproponowali również szereg elementów uspokajających ruch, czyli wyniesione skrzyżowania czy minironda. Wskazali również miejsca, w których należy wyeliminować nieprawidłowości i mankamenty.
Ale najwięcej emocji wywołuje propozycja wprowadzenia strefy tzw. tempo 30. To ma przede wszystkim uspokoić ruch samochodowy, czyniąc go mniej uciążliwym i bezpieczniejszym dla rowerzystów i przechodniów. Prawdopodobieństwo tragicznych skutków wypadku przy dopuszczalnej prędkości 30 km na godzinę jest minimalne. A przecież objęte studium tereny są gęsto zabudowane.
Tymczasem już teraz część kierowców postuluje, by np. na ul. Kotarbińskiego znieść ograniczenie i ustalić dopuszczalną prędkość na 50 km na godzinę. Jednak zdaniem naukowców, to niczemu nie służy. Przy tak krótkich trasach, z jakimi mamy do czynienia w mieście, szybsza jazda wcale nie wpłynie na czas przejazdu i odwrotnie – wolniejsza znacząco go nie wydłuży.
Samorząd za sporządzenie studium komunikacyjnego zapłaci z pieniędzy pozyskanych w ramach międzynarodowego programu "ELMOS - Przedstawienie elektrycznej mobilności jako intermodalnego środka transportu w miastach o małej i średniej wielkości w obszarze Południowego Bałtyku". W ramach projektu, w którym partnerami są też samorządy ze Szwecji i Niemiec, Malbork pozyskał blisko 200 tys. euro.
Projekt studium będzie teraz poddawany konsultacjom społecznym. Magistrat zapowiedział, że główne założenia zostaną zaprezentowane na oficjalnej stronie internetowej miasta.