- Jak większość moich rówieśników w latach 70., oprócz obowiązków szkolnych, starałem się w wieku kilkunastu lat zarabiać w czasie wolnym pieniądze, które później przeznaczałem na zakup piłki, sprzętu piłkarskiego, czy sfinansowania wyjazdu wakacyjnego. Pamiętam, że naprawdę niezłe pieniądze zarabiałem na stacji benzynowej CPN przy wieży ciśnień, myjąc szyby samochodów. Chodziłem z kolegami na rozładunek wagonów z węglem i koksem. Takie było kiedyś urozmaicone życie młodzieży. W szkole podstawowej i na początku średniej śpiewałem w chórze szkolnym, ale piłka nożna była numerem jeden wśród moich ulubionych zajęć – mówi Janusz Górski.
Zaczął od Nogatu
Kontakt ze sportem rozpoczął pod czujnym okiem swojego ojca, trenera Nogatu Malbork.
- W wieku 15 lat zostałem zgłoszony do seniorskiej drużyny tego klubu, grającej wtedy w klasie okręgowej, gdyż wówczas nie było w Malborku zespołów w kategorii młodzieżowej – wspomina Janusz Górski. - Byłem najmłodszym zawodnikiem w zespole, stąd był mój pseudonim boiskowy - ,,Młody”.
W swoim debiucie, który miał miejsce podczas spotkania z zespołem Włókniarza w Starogardzie Gdańskim, grając na pozycji prawego pomocnika zdobył nawet bramkę na wagę remisu w tym meczu.
- Miałem sporą satysfakcję, ponieważ nie byłem wcześniej powołany do kadry meczowej ,ale ze względu na brak kilku zawodników wszedłem na boisko w drugiej połowie spotkania. Grałem w zwykłych tenisówkach, gdyż miałem być tylko kibicem na tym meczu, nie zabrałem na nie obuwia piłkarskiego. To były bardzo sympatyczne czasy dla piłki w Malborku, graliśmy nawet derby miasta: Nogat kontra POM Malbork – przyznaje jubilat.
Podczas treningów i meczów nie miał łatwego życia, musiał ciężko „harować”, gdyż ojciec, trener zespołu, wymagał od niego więcej niż od pozostałych zawodników.
- Nie było absolutnie mowy o jakimś faworyzowaniu, jedynie ciężką pracą i dobrą formą mogłem na dłużej wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie – przyznaje. - Do dzisiaj pamiętam życzenia urodzinowe z okazji „16” od mojego taty: ”Janusz, bądź dobrym, szlachetnym i prawym człowiekiem i takim samym sportowcem-piłkarzem. Zawsze pamiętaj o tym, że dojść do tego celu można tylko sumienną nauką i pracą”
W 1981 r. z piłkarzami Nogatu wygrał rozgrywki klasy okręgowe. Jak sam mówi, podczas decydującego meczu z Wietcisią Skarszewy stadion przy ul. Parkowej pękał w szwach od tłumu kibiców.
- Jednak nie dane było nam awansować do III ligi, ponieważ PZPN zreorganizował rozgrywki, zmniejszając liczebność drużyn. Szkoda – żałuje po latach. - W tamtych latach realia piłki nożnej wyglądały zdecydowanie inaczej. Sport nie był tak komercyjny, jak współcześnie. Korupcja w sporcie, chuligańskie wybryki kibiców zdarzyły się naprawdę bardzo, bardzo rzadko.
W wieku 23 lat kontuzja stawu kolanowego i sytuacja życiowa wymusiły na Januszu Górskim konieczność zawieszenia butów piłkarskich „na kołku”.
- Powód mojej decyzji był bardzo prozaiczny. Po tym, jak założyłem rodzinę, chcąc zapewnić jej byt, musiałem podjąć pracę .Początkowo pracowałem ,jako wychowawca Domu Dziecka nr 1 ,po dwóch latach zostałem nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 1 w Malborku. W sumie w szkolnictwie przepracowałem 24 lata – mówi Górski.
Został trenerem
W roku 1983 rozpoczął szkolenie młodzieży w MMKS Nogat Malbork. Początkowe lata pracy trenerskiej to prowadzenie wspólnie z ojcem Stanisławem zespołu juniorów starszych.
- Mieliśmy wtedy bardzo dobry zespół, który plasował się w czołówce ligi okręgowej juniorów. Samodzielną pracę trenerską rozpocząłem w wieku 26 lat z ,,trampkarzami”, z którymi już po dwóch latach wywalczyliśmy tytuł mistrza województwa elbląskiego w tej kategorii wiekowej. W 1987 r. rozpocząłem zajęcia treningowe z grupą młodzików, wygrywając z nią kilka mocno obsadzonych turniejów halowych. Kolejnym zespołem młodzieżowym, który trenowałem od 1991 r., była drużyna juniorów Pomezanii Malbork, rywalizująca w lidze wojewódzkiej. W pierwszym sezonie wspólnej pracy wywalczyliśmy tytuł wicemistrzów województwa – przypomina sukcesy sprzed lat.
Sezon 1991/92 był szczególnie pracowity i bogaty w doświadczenia, gdyż malborskiego trenera spotkało spore wyróżnienie. Znany trójmiejski szkoleniowiec, Marian Maksymiuk, zaproponował mu współpracę w charakterze asystenta III-ligowej Pomezanii Malbork.
Dodatkowo zostałem trenerem zespołu rezerw drużyny seniorów występującej w A-klasie, a mającej za zadanie awansować do ligi okręgowej. Cel ten razem z zespołem osiągnąłem ,zdobyliśmy awans do ligi wyższej, a satysfakcja była spora ,ponieważ byliśmy najmłodszym zespołem w lidze, średnia wieku zespołu wynosiła 18 lat – opowiada Górski. - Muszę przyznać, że praca u boku Mariana Maksymiuka dała mi wiele bezcennych doświadczeń, jeżeli chodzi o warsztat szkoleniowy.
Od 1993 r. zaproponowano mu prowadzenie juniorów starszych w Bractwie Piłkarskim Pomezania, z którą awansował do Pomorskiej Ligi Makroregionalnej po wycofaniu się z rozgrywek Bytovii Bytów
- Utrzymaliśmy się w tej klasie rozgrywkowej po meczach barażowych z zespołami Brdy Bydgoszcz i Gryfa Słupsk. W sezonie 1994/95 zespół nasz zajął dziewiąte, a w następnym 15 lokatę i spadł z ligi. Juniorzy awansowali ponownie do Makroregionu Pomorze w sezonie rozgrywkowym 1998/99. To był najlepszy piłkarsko rok zespołu, którego byłem trenerem - przyznaje. - Zdobyliśmy po niesamowicie emocjonujących rozgrywkach tytuł wicemistrzów Pomorza. Przegraliśmy rywalizację tylko z zespołem Zawiszy Bydgoszcz, która następnie w finale Mistrzostw Polski Juniorów zajęła III miejsce. Nasz zespół był prawdziwą rewelacją rozgrywek, w pokonanym polu zostawiliśmy takie firmowe zespoły ,jak Lechia Gdańsk, Arka Gdynia, Bałtyk Gdynia, czy Polonia Elbląg. Sprawialiśmy wiele radości licznie przychodzącym na nasze mecze kibicom. W drużynie tej grali między innym obecny dyrektor MOP Pomezanii Paweł Rybarczyk, jak i grający obecnie w drużynie seniorów Piotr Wilk, Lucek Piechota oraz Marcin Rychlik. W tym sezonie przeżyłem jeden z najmilszych momentów w pracy trenerskiej. Było mi niezwykle miło, powiem więcej byłem nawet wzruszony ,kiedy to po ostatnim meczu w Nowym Dworze Gd. i zdobyciu tytułu wicemistrzów zawodnicy zaczęli mnie podrzucać do góry, wyrażając w ten sposób swoje podziękowanie za wspólnie wykonany „kawał dobrej roboty”.
Kolejnym zespołem z którym pracował była ekipa juniorów młodszych, a końcowym wynikiem było wysokie, piąte miejsce w Makroregionie Pomorze.
- Przez kolejne sezony trenowałem chłopaków z rocznika 1994. Od 2008 r. razem z moim byłym podopiecznym, Michałem Krawczykiem, utalentowanym piłkarzem, a obecnie bardzo zdolnym trenerem prowadzimy zespół rocznika 2000/2001.
Czas na szkółkę
Kolejny etap w karierze Janusza Górskiego to Szkółka Piłkarska MOP Pomezania Malbork.
- Na zebraniu zarządu klubu, przedstawiłem program utworzenia Szkółki Piłkarskiej dla dzieci z Malborka i okolic. Ta nietypowa, jak na nasze malborskie warunki, inicjatywa nie od razu została zaakceptowana przez zarząd. Nietypowa z tego względu, że miały w niej trenować dzieci z rocznika 2000, a więc ośmiolatki. Jednak w końcu otrzymałem akceptację do stworzenia tej dziecięcej grupy piłkarskiej – mówi trener.
Inspiracją do założenia tej szkółki były liczne sygnały od rodziców.
- Uważałem, że należy jak najwcześniej wykorzystać zainteresowani dzieci piłkarską pasją, czas na wykazanie się swoimi umiejętnościami wśród rówieśników na boisku piłkarskim małych adeptów futbolu. Głównym naszym zadaniem miało być kształtowanie cech motorycznych młodych piłkarzy, prawidłowym rozwijaniem psychiki, charakterów i prawidłowych zachowań – wylicza Janusz Górski. - Niezmiernie ważne w założeniach było to, że na początku cyklu szkolenia piłkarskiego nasi mali podopieczni nie będą odczuwali presji wyniku, gdyż nie będą grali w rozgrywkach ligowych.
Od 28 września 2008 r., kiedy odbył się pierwsze zajęcia Szkółki Piłkarskiej minęło już prawie pięć lat.
- To właściwa droga piłkarskiej edukacji dzieci z Malborka i okolic. Kiedy na pierwszym treningu zjawiło się ponad 30 małych piłkarzy uświadomiłem sobie, że z tej mąki będzie dobry chleb – przyznaje szkoleniowiec.
Obecnie w czterech grupach wiekowych Szkółki MOP Pomezania terminuje ok. 200 małych piłkarzy.
- Uważam, że klub nasz może być dumny, iż posiada tak liczne zaplecze piłkarskie w postaci tej wielkiej rzeszy dzieciaków, którzy z wielkim zapałem i determinacją doskonalą swój warsztat piłkarski. Cieszę się, że ci mali kandydaci na piłkarzy czynią postępy, co sprawia wiele radości mocno zaangażowanym w ich proces treningowy trenerom.
O sędziach i korupcji
Przez trzydzieści lat pracy trenerskiej Janusz Górski doświadczał nie tylko przyjemności.
- W pamięci utkwiły mi sytuacje, gdy kilkakrotnie usuwany byłem z boiska przez sędziów. Teraz, z perspektywy czasu, na pewno tego się wstydzę, bo przecież trener powinien być nawet w trudnych kontrowersyjnych sytuacjach wzorem dla swoich zawodników. Działo się to głównie dlatego, że nie potrafiłem się pogodzić z obłudą i oszustwami sędziów, którzy swoimi stronniczymi decyzjami krzywdzili zawodników, zostawiających kawał zdrowia na murawie. Po prostu jestem człowiekiem, który nie potrafi pogodzić się z niesprawiedliwością.Za tę walkę dostałem nie jeden raz „po kieszeni”, kiedy to musiałem płacić kary finansowe. Za to, że próbowałem się przeciwstawić absolutnie bezkarnej działalności boiskowej pseudoarbitrów piłkarskich.
Jak sam mówi, spotkał się również korupcyjną propozycją.
- Przed jednym z meczów sędzia zażądał od nas i, jak się później okazało od naszych przeciwników, pewnej kwoty pieniężnej, aby sędziować tzw. trawę, czyli sprawiedliwie dla jednych i drugich, na co oczywiście się nie zgodziłem. Ta sytuacja była dla mnie jakimś absurdem. Innym dziwnym trafem byłem świadkiem, jak sędzia, wychodząc z szatni po meczu, w którym notabene bardzo krzywdził swoimi decyzjami mój zespół, odbierał od kierownika zespołu gospodarzy opakowanie wędzonych węgorzy. Gdy zapytałem, o co tu chodzi, odpowiedział mi z uśmiechem na twarzy: a co nie mogę węgorzy kupić?. Nie widziałem już najmniejszego sensu, aby komentować jego wypowiedź. To przykre zjawisko, aby już na poziomie juniorskim dochodziło do ustawiania meczów. Na poziomie piłki młodzieżowej powinni sędziować najlepsi arbitrzy, gdyż wtedy właśnie najbardziej kształtuje się morale młodych zawodników.
Nietypowa historia
Wśród licznych wspomnień zdarzają się również dość osobliwe.
- Podczas meczu w lidze Makroregionu Pomorze rywalizowaliśmy w Malborku z Pogonią Lębork. Mecz ten miał bardzo nietypowy przebieg. Obie drużyny kończyły spotkanie w ósemkę. Wbrew pozorom, to nie był to jakiś brutalny pojedynek i sędzia nie sypał kartkami jak z rękawa – opowiada trener.
Rozwiązanie tej zagadki jest następujące: kiedy szkoleniowiec Pogoni zdjął z boiska w przerwie trzech piłkarzy ,by mogli oni zgodnie z regulaminem wystąpić w ekipie juniorów młodszych. Nie miał jednak rezerwowych piłkarzy, drużyna musiała więc grać w ósemkę.
- Chcąc, aby obydwa zespoły miały równe szanse, ja również, pomimo protestów moich zawodników, zdjąłem z boiska trzech zawodników, chociaż nie musiałem tego robić .Trener i zawodnicy zespołu z Lęborka podziękowali mi po meczu za ten honorowy gest w ich kierunku. Spotkanie to zakończyło się naszym zwycięstwem 6:2, pomimo że do przerwy przegrywaliśmy 0:1 – relacjonuje Górski.
Wychowanie przez sport
- Jestem zdania, że na treningach powinno się naturalnie powiązać naukę piłkarskiego rzemiosła z podstawowymi zasadami dobrego zachowania, wzajemnego szacunku oraz zasad ,,fair play”. Trener nie raz musi być dla piłkarza „mamą i tatą”. Ponieważ często zdarzają się sytuacje, kiedy właśnie przed swoim trenerem młody człowiek otwiera się i czeka na zrozumienie i pomoc – podkreśla szkoleniowiec. - Tego zaufania nie możemy zawieść i w miarę naszych możliwości powinniśmy pomóc mu w rozwiązaniu tych różnej natury problemów. Nigdy nie należy zapominać o przekazywaniu naszym podopiecznym istotnych zasad kultury osobistej na boisku i poza nim. Nauka pozytywnych postaw, szacunek dla przeciwnika, przeciwstawianie się agresji na boisku i poza nim, mobilizacja do wyższego poziomu nauki w szkole-są to elementy wychowawcze o których przekazywaniu my, trenerzy, nie możemy nigdy zapomnieć.
Życzenia na jubileusz
W ciągu trzydziestu lat Janusz Górski wychował wielu piłkarzy i trenerów, zrealizował również atrakcyjne pomysły i był inicjatorem wielu sportowych przedsięwzięć.
- Cieszę się ,że pomimo nieubłaganego upływu czasu potrafię porozumieć się z ludźmi w różnym wieku. Staram się, nawet w najtrudniejszych sprawach, osiągnąć kompromis, który satysfakcjonuje obydwie strony. Uważam, że poprzez wprowadzenie pozytywnych aspektów można w każdej mediacji osiągnąć sukces. Największą satysfakcją dla mnie dzisiaj jest to ,że po tych wielu latach współpracy z młodzieżą czuję szacunek z ich strony. Miło jest patrzeć, że zawodnicy, których się kiedyś trenowało, są obecnie trenerami, inni przyprowadzają na zajęcia do szkółki działającej przy naszym klubie swoich synów. Moim marzeniem sportowym jest teraz to ,aby nasz bardzo młody zespół seniorski, pomimo wielu problemów różnej natury utrzymał status IV-ligowca. Szkoda byłoby zniweczyć wielkie zaangażowanie zawodników, trenerów zespołu, kierownika oraz prezesa Tomka Klonowskiego i dyrektora Pawła Rybarczyka, którym to należą się wielkie słowa uznania. Dziękuję wszystkim tym, którym leży na sercu dobro malborskiej piłki nożnej, dziękuję wszystkim tym osobom, z którymi miałem okazję do tej pory współpracować. Mam wielką prośbę: usuwajmy stojące czasami na naszej drodze mury niezgody, a budujmy podwaliny konstruktywnej współpracy, nie tylko na niwie sportowej, ale również w innych dziedzinach naszego lokalnego życia. Zwracam się też z ogromną prośbą: pomóżmy wspólnie „Pomce” ,aby nie zginęła z piłkarskiej mapy Polski i mogła dalej grać na naszych pięknych obiektach piłkarskich Ośrodka Sportu i Rekreacji w Malborku. Każda pomoc jest naprawdę cenna – podkreśla jubilat.