Jeśli każda ulica miałaby swojego Ryszarda Lewandowskiego, który gospodarskim okiem na co dzień wszystkiego dogląda, być może miasto wyglądałoby lepiej. O ul. Chodkiewicza właśnie dzięki niemu zrobiło się głośno. Wszystko przez to, że na tej cichej spokojnej uliczce ruch się nagle zrobił jak na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Kto żyw, skręcał tam z ul. de Gaulle'a, choć tak naprawdę oficjalny objazd związany z remontem malborskiego odcinka prowadził zupełnie inną trasą. Nie pomogły znaki drogowe mówiące o zakazie wjazdu dużych i ciężkich samochodów. Jeździły i dostawcze, i autobusy, i osobowe. Wszystkie. Wtedy Ryszard Lewandowski próbował zainteresować tym problemem urzędników. Ale niewiele wskórał, bo zakończyło się na wymianie pism i uprzejmości, ciężarówki jak jeździły po jego ulicy, tak jeździły. Mieszkaniec nie dał jednak za wygraną: napisał do wykonawcy remontu, skarżąc się, że jego ulicą wożone są materiały potrzebne do remontu drogi wojewódzkiej. I że ciężkie samochody niszczą nie tylko nawierzchnię jezdni, ale rozjeżdżają także chodniki. Pod listem podpisali się prawie wszyscy mieszkańcy ul. Chodkiewicza. Domagali się załatania największych dziur w drodze oraz naprawy chodników, pozarywanych przez samochody, które skracały sobie tamtędy drogę.
- Dostałem odpowiedź: jak przedstawiciel wykonawcy będzie przeprowadzał wizję lokalną, zostanę na nią zaproszony – opowiada Ryszard Lewandowski.
To, jak się później okazało, był przełomowy moment. Na ul. Chodkiewicza zjawili się przedstawiciele wykonawcy, czyli firmy Strabag, Zarządu Dróg Wojewódzkich, która mu remont ul. Sikorskiego i de Gaulle'a zleciła oraz malborskiego magistratu. Pan Lewandowski opowiedział im wszystko, co każdego dnia obserwował. Jak ciężarówki, mijając się, wjeżdżały na chodniki. Jak niszczyły krawężniki. Jak w nawierzchni pojawiało się coraz więcej dziur, bo jezdnia, która ma już swoje lata, była bardzo przez czas remontu mocno eksploatowana. Przedstawił także dokumentację fotograficzną, którą robił.
- Nam wcale nie zależało na nowych płytkach czy polbruku. Byle ktoś podniósł krawężniki, wyrównał chodniki. No i zalepił największe ubytki w asfalcie – wylicza pan Lewandowski.
Po oględzinach, konsylium postanowiło, że na ul. Chodkiewicza trafią używane płytki zdemontowane z ul. Sikorskiego – Zarząd Dróg Wojewódzkich przekaże je nieodpłatnie malborskiemu Urzędowi Miasta. Natomiast uszkodzone fragmenty nawierzchni wytnie i uzupełni Strabag. Tak też się stało.
- Żeby pani widziała, jak ci pracownicy firmy, która naprawiała chodniki się męczyli. Musieli powyciągać krawężniki, które były już prawie równo z jezdnią i poukładać je na nowo. To wszystko robili w największe upały. Dlatego wszyscy jesteśmy im bardzo wdzięczni – Ryszard Lewandowski w imieniu mieszkańców dziękuje sztumskiej firmie Bazalt. - Najważniejsze, że dzieciaki od września wreszcie będą mogły bezpiecznie dotrzeć do “ósemki”.
To nie koniec wyrazów wdzięczności.
- Należą się także malborskiej “drogówce”. To po interwencji policji przestały naszą ulicą jeździć autobusy – mówi Ryszard Lewandowski.
Teraz, kiedy zakończył się już remont drogi wojewódzkiej, na ul. Chodkiewicza zapanował spokój i porządek. Ale ponieważ jest ona dość długa i prosta, zdarza się, że jakiś kierowca próbuje się popisywać możliwościami silnika w swojej maszynie.
- Dlatego w najbliższym czasie trzeba będzie wystąpić o ułożenie co najmniej trzech muld, by było bezpieczniej – Ryszard Lewandowski wydaje się niestrudzony w swoich staraniach. - Przecież nie robię tego dla siebie. Liczę, że mieszkańcy i tym razem poprą moją inicjatywę.
Mieszkańcy wywalczyli naprawę chodników i jezdni
MALBORK. Gdyby nie upór Ryszarda Lewandowskiego, mieszkańca ul. Chodkiewicza, być może nadal z trudem można byłoby tamtędy przejść i przejechać. Ale tak długo zawracał głowę urzędnikom, aż przyznali mu rację: zniszczenia powstały przez remont ul. Sikorskiego i de Gaulle'a. I naprawili połamane chodniki, a dziury w asfalcie zalepili.
- 17.08.2007 00:05 (aktualizacja 15.08.2023 09:20)
Reklama