wtorek, 3 grudnia 2024 21:35
Reklama

Maestro oddał medal na znak protestu

MALBORK. Maestro Wawrzyniec Zamkowski po cichu, bez rozgłosu, odniósł do magistratu medal, który władze miasta przyznały mu przed siedmioma laty “w uznaniu zasług dla miasta Malborka”. Jak twierdzi muzyk, nie mógł dłużej znieść marginalizowania jego dokonań, jak i osiągnięć chórów, które prowadzi.
Maestro oddał medal na znak protestu
Pamiątkowe odznaczenie, które Wawrzyniec Zamkowski otrzymał w 2001 r. na swój jubileusz ćwierćwiecza pracy artystycznej, wczoraj wróciło do Urzędu Miasta. Dyrygent oddał medal w Biurze Obsługi Interesanta, bez rozgłosu. W ten sposób chciał zaprotestować usunięcie jego i jego zespołów z życia kulturalnego miasta, które trwa od lat, a zwłaszcza od momentu, gdy rozstał się z Lutnią, chórem, którego działalność reaktywował przed 25 laty.
-  Jeżeli na tym ma polegać uznanie zasług dla miasta, a jest chyba coś takiego jak ciągłość władzy, to ja im bardzo dziękuję. Mam wiele wad, popełniłem wiele błędów, ale tych nie popełnia tylko ten kto nic nie robi. Nie jest to jednak powód do takiego traktowania mnie, a przez to karania moich śpiewaków – mówi Wawrzyniec Zamkowski, dyrygent chórów Laurentii Amici i Cantores Malborienses. - Jeżeli na tym ma polegać uznanie zasług dla miasta, a jest chyba coś takiego jak ciągłość władzy.
Jak się dowiedzieliśmy, władze nie kryły zaskoczenia decyzją maestra licząc do ostatniej chwili, że Zamkowski zmieni zdanie i medalu nie zwróci.
Uczestnicy niedzielnego koncertu malborskich chórów Laurentii Amici i Cantores Malborienses nie spodziewali się takiego zakończenia występu. Maestro Zamkowski zapowiedział, że zwróci medal, który władze miasta przyznały mu w 2001 roku, bo ciąży mu odznaczenie, które nijak się ma do faktycznego eliminowania jego i chórzystów z życia kulturalnego miasta.
* * *

- Mam wiele wad, popełniłem wiele błędów, ale tych nie popełnia tylko ten kto nic nie robi. Nie jest to jednak powód do takiego traktowania mnie, a przez to karania moich śpiewaków, którzy mają prawo wybrać, w jakim zespole chcą śpiewać, bo są mieszkańcami tego miasta i powiatu – mówił Wawrzyniec Zamkowski podczas koncertu Laurentii Amici i Cantores Malborienses. - Pochodzę z Warmii, chodziłem do szkoły podstawowej noszącej imię Wojciecha Kętrzyńskiego, wielkiego działacza o polskość tamtych ziem w okresie plebiscytu. Pozwolę sobie sparafrazować jego myśl: “Wiarę, mowę ukraść mi mogliście, ale serca z piersi mi nie wyrwiecie, serce me zostanie na zawsze z moją rodziną, śpiewakami jako drugą rodziną i moją muzyką”.
Dlaczego dyrygent zdecydował się na taki krok? Jak sam mówi, miał ogromną zadrę w sercu, dlatego postanowił publicznie wyjaśnić, jak bardzo źle został potraktowany przez kolejnych decydentów, jak bardzo jego działalność została zmarginalizowana, choć właśnie całe serce oddał muzyce, a Malborkowi, do którego trafił przed 32 laty,  poświęcił całe swoje dorosłe życie.

Bo kocha to co robi
- To miasto otworzyło przede mną możliwość realizacji moich marzeń i talentu muzycznego, który niewątpliwie otrzymałem po moim tacie, dobrym organiście. Nie robiłem tego dla pochwał czy nagród, nie pamiętam kiedy ostatnio mnie nagrodzono. Robiłem to, bo kocham muzykę i kocham to co robię – podkreśla maestro.
A jednak prowadzone przez niego obecnie chóry rzadko można usłyszeć w grodzie nad Nogatem, mimo że batuta Zamkowskiego kojarzyła się “od zawsze” z takimi wydarzeniami, jak obchody Konstytucji 3 Maja, Święta Niepodległości. Jego chórzyści zawsze występowali podczas festiwalu Boże Narodzenie w Sztuce, a także w zamkowych murach podczas Dni Malborka. Nie inaczej było w tym roku, bo dwa obecne zespoły można było usłyszeć w niedzielne popołudnie w malborskiej warowni.
- Turyści byli zachwyceni – przyznaje Wawrzyniec Zamkowski.
Jednak, jak twierdzi dyrygent, jego praca coraz rzadziej była dostrzegana. Zaczęło się, gdy zdecydował się rozstać z Miejskim Domem Kultury, a wówczas także z Lutnią. W tym roku dyrygent świętowałby kolejny jubileusz istnienia tego chóru mieszanego. Za namową wielu znamienitych osób, sięgnął po nazwę Lutnia, bo był to pewien symbol dla mieszkańców Malborka, gdyż tak nazywał się pierwszy chór na tych ziemiach, który rozpoczął próby już w 1945 roku.
- Gdybym był mniej sentymentalny i mniej przywiązany do tradycji, w lutym tego roku obchodzilibyśmy 25-lecie działalności. Swojej – mówi z goryczą maestro.
A tak - Lutnia, owszem, śpiewa, jednak już bez Zamkowskiego w charakterze dyrygenta.

Cantores Malborienses zginie?
W 1979 roku, jako nauczyciel wychowania muzycznego w Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza, założył chór Cantores Malborienses, w którym śpiewało ok. 100 osób. Nazwał go zresztą najpierw Cantores Marienburgenses, ale po naciskach ówczesnych władz, że nawiązuje do niemieckiego Marienburga, zmienił nazwę. Cantoreski zdobyły multum nagród, począwszy od Złotej Jodły w 1982 roku na Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w Kielcach począwszy. Od 1984 roku Wawrzyniec Zamkowski przez wiele lat jeździł ze swoimi chórami po całym świecie, jednocześnie przyjmując inne zagraniczne zespoły w Malborku.
- Odbyłem z moimi chórami 35 zagranicznych tournee. Ile to osób, młodzieży i dorosłych z naszego miasta, wyjeżdżało ze mną. Ile przyjaźni nawiązano, które w wielu przypadkach trwają do dzisiaj – mówi Zamkowski. - W 1994 roku odbyliśmy dwutygodniowe tournee po USA. Tam Najwyższe Zgromadzenie Stanu Indiana podczas 108 posiedzenia generalnego mianowały mnie i Cantores Malborienses “ambasadorami dobre woli” za liczne sukcesy w Europie i Stanach Zjednoczonych oraz za za głoszenie dobrej woli poprzez śpiew.
Jednak wiele wskazuje na to, że chór nie dotrwa do swoich 30 urodzin. Dlaczego?
- Dwa lata temu na Cantoreski był cały etat, po przejściu na emeryturę – pół etatu, co jest zrozumiałe. Ale na rok przed jubileuszem 30-lecia otrzymuję trzy godziny lekcyjne tygodniowo. Jest to równoznaczne z pozbyciem się mnie, choć pozornie chór może działać dalej, bo są trzy godziny... A przecież to jedyny chór działający w szkołach ponadgimnazjalnych. W związku z tym muszę po prostu odejść, może wówczas pieniądze dla dyrygenta się znajdą.




Czwartkowe wieczory zniknęły
Wawrzyniec Zamkowski tak opowiada o początkach Czwartkowych Wieczorach Muzycznych:
W 1982 roku zostałem dyrektorem Miejskiego Domu Kultury, który mieścił się wówczas w dwóch pokojach w dawnym kinie “Włókniarz”.Wspólnie z Muzeum Zamkowym, a w szczególności z kustosz Alicją Michalską, rozpoczęliśmy czwartkowe wieczory na zamku. W ciągu tych 24 lat było tu wiele znakomitości: Jerzy Maksymiuk, Wojciech Rajski, Agnieszka Duczmal, Polskie Słowiki, Capella Gedanensis, Schola Cantorum Gedanensis, Regina Smendzianka, Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Ewa Pobłocka, aktorzy – Wojciech Siemion, Janusz Zakrzeński, Hanna Stankówna, Laura Łącz. Tam zaczęła się Galeria “Pod zwornikiem”, której “ojcem” był Andrzej Krzemiński.
We wrześniu 2007 byłoby 25 lat. Nie ma.

Boże Narodzenie bez Wawrzyńca
Zamkowski był jednym ze współorganizatorów Bożego Narodzenia w Sztuce, obok m.in. Andrzeja Krzemińskiego, w którego rękach była wówczas plastyka.
Przez sześć lat byłem odpowiedzialny za muzykę przy przygotowywaniu festiwalu. To dzięki mnie mieszkańcy Malborka mogli wysłuchać koncertu Poznańskich Słowików, bo znałem osobiście prof. Stefana Stuligrosza, prowadził z nami zajęcia na podyplomowym studium chórmistrzowskim – wspomina dyrygent.-  Od  czasu odejścia z komitetu organizacyjnego, nie byłem proszony na kolejne jubileusze, nie mówiąc o tym, że kiedy jeszcze byłem “swój”, już występowaliśmy z chórami w najgorszych, międzyświątecznych terminach. A później już wcale.

Podziel się
Oceń

Reklama
słabe opady deszczu

Temperatura: 6°C Miasto: Malbork

Ciśnienie: 1016 hPa
Wiatr: 4 km/h

Reklama
test